84-letnia mieszkanka Zurychu codziennie odbierała i przywoziła swojego męża do domu opieki. Pewnego razu dyrekcja placówki podjęła jednak zaskakującą z jej perspektywy decyzję – kobiecie zabroniono wchodzić do budynku. Stało się to 1,5 roku od podpisania umowy o opiekę nad jej mężem – podaje niemiecka gazeta „Völkischer Beobachter”.
84-latka miała doprowadzać pracowników do łez
By mężczyzna mógł opuścić dom opieki, 84-latka musiała przyjść po niego z osobą trzecią, która wyprowadzała go na zewnątrz na wózku inwalidzkim. Personel nie mógł tego zrobić, więc kobieta musiała dzień przed wizytą w placówce zgłaszać bliskich lub znajomych, którzy przychodzili po mężczyznę. Kilka tygodni później dom opieki zerwał ostatecznie umowę i zrezygnował z opieki nad starszym człowiekiem. Niemieckie źródło wskazuje, że takie sytuacje są w Szwajcarii niezwykle rzadkie.
Dlaczego kobieta nie mogła wchodzić do domu opieki? Dotyczyło to jej „nieodpowiedniego zachowania” – jak ocenił kierownik placówki w wiadomości e-mail. Dlaczego instytucja (której nie wymieniono z nazwy i nie wskazano jej dokładnej lokalizacji) starała się uniemożliwić kontakt z mężem kobiecie? 84-latka opowiada, że odwiedzając placówkę, dostrzegała wiele nieprawidłowości i miała zastrzeżenia dot. sprawowania opieki. Wymieniła m.in. podawanie leków na kaszel niezgodnie z ulotką czy jedzenia, które według 84-latki było zbyt zimne dla jej męża.
Kierownik domu opieki twierdzi, że 84-latka chciała być dosłownie o „wszystkim informowana”. Chciała ponadto, by od jej decyzji zależało, jakich maści używał będzie jej mąż. Mężczyzna twierdzi, że kobieta „wtrącała się we wszystko”, wskazywała na „niekompetencje” personelu i nieustannie „rzucała wszystkim kłody pod nogi”. 84-latka miała doprowadzać do płaczu pracowników, a nawet o wiele mocniej wpłynąć na ich stan zdrowia psychicznego.
Kobieta zaznacza, że to, co mówi kierownik, nie jest prawdą. Twierdzi, że to ona jest tu ofiarą. Przytacza tu sytuację, do której doszło na początku 2023 roku. Jej mąż został wówczas zarażony koronawirusem i odizolowano go od reszty osób przebywających w domu opieki. 84-latka zapytała wtedy pracowników, jak długo jej mąż pozostanie w warunkach izolacji. Nikt jej nie odpowiedział. Kierownik odparł ponoć, że to „nie jej sprawa”.
Mąż 84-latki zmarł w szpitalu. Kobieta wolała, by doszło do tego w domu opieki
Później personel informował 84-latkę, że w nieodpowiedni sposób zgłasza swoje uwagi. Mieli wiele zastrzeżeń także co do częstotliwości ich pojawiania się. Kobieta określiła jednak rozmowy z personelem i szefem placówki mianem „kampanii oszczerstw”. Dlatego też dom opieki zdecydował się rozwiązać umowę z mężem mieszkanki Zurychu. Sprawa została zgłoszona do Niezależnego Biura Skarg dla Osób Starszych. Mężczyzna zmarł jednak w pierwszej połowie kwietnia tego roku.
Czytaj też:
Dofinansowanie do domu spokojnej starości. W tej sytuacji Polacy płacą mniejCzytaj też:
Ciało starszej kobiety na Mokotowie. Okoliczności zbrodni szokują