Tajna akcja białoruskich służb w Polsce. Wpadli przez głupi błąd

Tajna akcja białoruskich służb w Polsce. Wpadli przez głupi błąd

Aleksandr Łukaszenka
Aleksandr Łukaszenka Źródło: president.gov.by
Białoruski wywiad chciał skompromitować niezależnego dziennikarza Romana Protasiewicza. W tym celu próbowano przeprowadzić tajną akcję służb na terenie Polski.

W 2019 roku Roman Protasiewicz uciekł do Polski, gdzie prowadził działalność opozycyjną wobec reżimu Aleksandra Łukaszenki. Rok później władze Białorusi zażądał do Polski ekstradycji dziennikarza, jednak wezwanie to zostało odrzucone. Wówczas do akcji miał wkroczyć białoruski wywiad.

Białoruś chciała przeprowadzić tajną akcję w Polsce

Służby posłużył się dwiema osobami: pochodzącym z Ukrainy Rasimem G. oraz Ukraińcem z węgierskim obywatelstwem – Mikołajem H. Z ustaleń „Gazety Wyborczej” wynika, że ten drugi miał poinformować Rasima G., że jego przyjaciel z Białorusi poprosił o zakup w Polsce niedrogiego używanego samochodu. Oficjalnie auto miało trafić do robotników z Białorusi, którzy pracowali na budowie w Polsce. Co ciekawe, pojazd miał zostać zarejestrowany na nazwisko Romana Protasiewicza.

W krótkim czasie Mikołaj H. zwrócił się z dokładnie taką samą prośbą. Tym razem jednak auto trafiło na Litwę, gdzie przeprowadził się białoruski opozycjonista. To, że postanowiono zakupić dwa samochody, nie było przypadkowe, ponieważ można było ich używać w zależności od potrzeb w Warszawie lub w Wilnie. W ten sposób chciano skompromitować Romana Protasiewicza np. poprzez spowodowanie wypadku autem zarejestrowanym na jego imię i nazwisko. W ten sposób reżim Aleksandra Łukaszenki mógł pokazać opozycjonistę jako alkoholika lub drogowego bandytę.

Tak wpadły białoruskie służby w Polsce

Ostatecznie jednak auta nie zostały użyte. Białoruskie służby popełniły przy okazji poważny błąd – auto zostało zarejestrowane przez fotoradar, gdy za kierownicą siedział funkcjonariusz białoruskich służb specjalnych.

W czerwcu 2024 r. Prokuratura Krajowa oskarżyła Rasima G. o poświadczenie nieprawdy w umowach kupna dwóch aut. Mężczyzna przyznał się do winy. — Ta sprawa potwierdza, że Roman Protasiewicz był obiektem rozpracowania białoruskich służb na terenie Polski — powiedział płk. rez. Maciej Matysiak, były wiceszef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Czytaj też:
Aleksandr Łukaszenka ma być poważnie chory. Częściowo sam potwierdził doniesienia
Czytaj też:
Polak brutalnie zaatakował młodego Ukraińca na plaży. „Jutro to może być każdy z nas”

Źródło: Gazeta Wyborcza