Gazeta zauważa, że gospodarki wschodnioeuropejskie rozwijają się w tempie wystarczającym, by z powrotem przyciągnąć swoich ludzi.
"Być może już za 10 lat mieszkańcy Wielkiej Brytanii będą narzekać, że nie mogą znaleźć polskiego hydraulika i będą płacić nierzetelnemu brytyjskiemu robotnikowi o wiele więcej za taką samą pracę" - zastanawia się Ashley Seager, gospodarczy korespondent dziennika.
Przewiduje on m.in. załamanie się boomu budowlanego w Wielkiej Brytanii, czyli likwidację miejsc pracy opanowanych w ostatnich latach przez imigrantów z Europy Wschodniej. Jednak znacznie ważniejsze jest - zdaniem Seagera - to, co dzieje się w gospodarce ich własnych krajów.
Z ubiegłotygodniowego raportu Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOR) wynika, że Polska rozwija się w tempie ponad dwukrotnie szybszym niż Wielka Brytania - przypomina "Guardian".
"W wyborach w zeszłym miesiącu Polacy odrzucili partię Prawo i Sprawiedliwość i zakończyli dziwaczne dwuletnie rządy bliźniaków Jarosława i Lecha Kaczyńskiego jako premiera i prezydenta. Mimo że Lech (Kaczyński) zostanie prezydentem do 2010 roku, fala optymizmu, która towarzyszy nowemu premierowi Donaldowi Tuskowi i jego proeuropejskiej Platformie Obywatelskiej, może tylko wyjść na dobre polskiej gospodarce" - pisze dziennik.
"Guardian" przewiduje, że silna gospodarka może zachęcić niektórych polskich pracowników w Wielkiej Brytanii - którzy wysyłają do domu pieniądze i z dystansu przyglądają się wydarzeniom w kraju - do powrotu, zwłaszcza jeśli o pracę na Wyspach będzie coraz trudniej. "Podobny fenomen wydarzył się w Irlandii w ciągu ostatnich 15 lat" - podkreśla dziennik.
ab, pap