Jednocześnie podano, iż współtworząca dotąd opozycyjny blok Partia Pracy wycofała się z niego i może wystawić własnego kandydata na prezydenta.
43-letni Gaczecziładze, formalnie niezwiązany z żadną partią, był jedną z bardziej widocznych postaci niedawnych społecznych protestów przeciwko rządom prezydenta Micheila Saakaszwilego. Wraz z kilkudziesięciu innymi osobami podjął głodówkę na schodach siedziby parlamentu.
Saakaszwili zarządził przedterminowe wybory prezydenckie w ubiegły czwartek, by rozładować polityczny kryzys. Dzień wcześniej nakazał policji interwencję przeciw demonstrantom i ogłosił stan wyjątkowy.
Przeciwnicy prezydenta przypisują mu odpowiedzialność za rozpanoszoną korupcję i spadek poziomu życia. Saakaszwili, który objął władzę w następstwie bezkrwawej "rewolucji róż" w 2003 roku, uważa te zarzuty za bezpodstawne.
"To nie będą zwykłe wybory. Będą one przeciwko przemocy, przeciwko niesprawiedliwości i przeciwko instytucji prezydentury" - powiedział Gaczecziładze na briefingu prasowym po mianowaniu go kandydatem koalicji. Opozycja deklaruje, że po przejęciu władzy zniesie urząd prezydenta państwa.
Wcześniej w poniedziałek przedstawiciele Partii Pracy odczytali w telewizji oświadczenie informujące, że rozważają wystawienie własnego kandydata do prezydentury.
"Dzisiejsze oświadczenie Partii Pracy oznacza, iż wyszła ona z koalicji" - powiedział Reuterowi jeden z przywódców opozycji Koba Dawitaszwili.
Po secesji Partii Pracy liczba ugrupowań w opozycyjnej koalicji zmniejszyła się do dziewięciu.
Magnat mediów i najbogatszy człowiek w Gruzji Badri Patarkaciszwili również zapowiedział ubieganie się o urząd prezydenta. Na razie nie jest jasne, czy utrzyma swą kandydaturę, czy też wycofa się na rzecz Gaczecziładze.
pap, ss