Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zagroził Izraelowi interwencją militarną. – Tak jak weszliśmy do Karabachu, tak jak weszliśmy do Libii, możemy zrobić im to samo – powiedział podczas spotkania Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w rodzinnej miejscowości Rize.
Spór na linii Turcja-Izrael
Jeszcze w maju Erdogan publicznie ostrzegał, że Izrael nie zatrzyma się w Strefie Gazy i będzie stwarzał zagrożenie dla tureckiego półwyspu Anatolia. Zapewniał też, że wciąż „będzie wspierać Hamas, który walczy o niepodległość swojego kraju i broni Anatolii”.
Izraelski minister spraw zagranicznych Israel Katz stwierdził, że głowa tureckiego państwa „podąża śladami Saddama Husajna i grozi atakiem na Izrael”. „Niech tylko przypomni sobie, co się tam wydarzyło i jak to się skończyło” – dodał we wpisie opublikowanym w serwisie X (dawniej Twitter), do którego dołączył zdjęcia Erdogana i Husajna.
Porównali Netanjahu do Hitlera
Turecki resort spraw zagranicznych nie pozostał dłużny. „Tak jak ludobójcę Hitlera spotkał swój koniec, tak samo spotka on ludobójcę Netanjahu” – stwierdzono we wpisie opublikowanym na oficjalnym profilu ministerstwa w serwisie X (dawniej Twitter).
„Tak jak ludobójczy naziści zostali pociągnięci do odpowiedzialności, tak ci, którzy próbowali zniszczyć Palestyńczyków, również zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Ludzkość stanie po stronie Palestyńczyków. Nie zniszczycie Palestyńczyków” – dodano.
W obronie Erdogana stanął szef resortu spraw zagranicznych Hakan Fidan. „Nasz Prezydent stał się głosem sumienia ludzkości. Międzynarodowe kręgi syjonistyczne, zwłaszcza Izrael, które chcą stłumić ten sprawiedliwy głos, są w wielkim niepokoju. Historia skończyła się tak samo dla wszystkich ludobójców i ich zwolenników” – napisał.
Czytaj też:
Izrael szykuje się do odwetu. Premier otrzymał upoważnienieCzytaj też:
Napięta sytuacja na Bliskim Wschodzie. Co z lotami z Polski?