Do Islamabadu przybywa w piątek zastępca sekretarza stanu John Negroponte i Waszyngton wciąż nie jest jeszcze - jak pisze nowojorski dziennik - zdecydowany, co właściwie ma on powiedzieć Musharrafowi i innym generałom, którzy wraz z nim objęli kilka lat temu władzę w wyniku puczu wojskowego, a ostatnio wprowadzili stan wyjątkowy.
Administracja Busha nadal ma nadzieję na porozumienie między Musharrafem a przywódczynią opozycji, byłą premier Benazir Bhutto. Dyplomaci w Islamabadzie i współpracownicy obojga polityków uważają jednak, że szanse na to maleją z dnia na dzień.
Musharraf był dotychczas traktowany przez USA jako najpewniejsza gwarancja stabilizacji w Pakistanie i zabezpieczenie przed dojściem do władzy islamskich ekstremistów.
Pakistan ze względu na swoje położenie - między Iranem a Afganistanem - oraz posiadanie broni atomowej ma kluczowe znaczenie strategiczne dla Ameryki.
Eksperci z Białego Domu, Pentagonu i Departamentu Stanu dochodzą jednak ostatnio do wniosku, że armia Pakistanu - niekoniecznie pod dowództwem Musharrafa - jest najlepszą gwarancją stabilizacji i utrzymania kraju w rękach sił prozachodnich i proamerykańskich.
Rozważają oni scenariusz, w którym wojsko mogłoby odsunąć od władzy Musharrafa, zainstalować cywilnego prezydenta i doprowadzić do wyborów parlamentarnych, które wyłoniły rząd pod ewentualnym kierownictwem Bhutto. Położyłoby to kres coraz bardziej niepopularnej dyktaturze Musharrafa i pozwoliłoby wojsku ponownie skupić się na walce z terrorystami islamskimi na granicy z Afganistanem.
Dyplomaci ostrzegają wszakże, iż usunięcie generała może nie być łatwe wobec poparcia dla niego ze strony lojalnych mu dowódców.
Uważa się, że mogą się oni na to zdecydować tylko w razie dalszego nasilenia się demonstracji politycznych w kraju, albo wiarygodnej groźby zmniejszenia pomocy amerykańskiej dla reżimu Musharrafa.
pap, ss