Sztab generalny ukraińskich sił zbrojnych informował we wtorek 6 sierpnia, że w nocy Rosja wystrzeliła m.in. cztery pociski balistyczne Iskander-M lub ich odpowiedniki KN-23 w kierunku obwodu kijowskiego z obwodu woroneskiego. Dwa z nich zostały zestrzelone. Nie ma informacji o zniszczeniach lub ofiarach.
Dodatkowo uderzono dwoma kierowanymi rakietami powietrznymi Ch-59 z przestrzeni powietrznej nad Morzem Azowskim oraz 16 dronami szturmowymi typu Shahed z Przylądka Czauda na Krymie i obwodu kurskiego z Rosji.
Ukraina. Rosja zaatakowała Kijów rakietami z Korei Północnej
Ekspert wojskowy Roman Switan zauważył w Kanale 24, że w ataku prawdopodobnie wykorzystano północnokoreańskie pociski. Nie jest to pierwszy raz, kiedy Rosja zdecydowała się na taki ruch Wszystko przez to, że ma problem z produkcją własnych rakiet. Maksymalny zasięg KN-23 wynosi 690 kilometrów.
– Iskander to celny pocisk, a koreańskie rakiety są dalekie od celności i na szczęście nie trafiły jeszcze w żaden obiekt. Przypuszczalnie to koreańscy inżynierowie wystrzeliwują te pociski, próbują je dostosować i przeprowadzają tak zwane testy w warunkach bojowych – powiedział pułkownik Sił Zbrojnych Ukrainy.
Ukraińcy o ataku Rosji północnokoreańskimi rakietami. „Połowa nie dociera do celu”
Z kolei redaktor naczelny Defense Express Oleh Katkow przeanalizował w Telewizji Espresso nagranie z rosyjskiego ataku. – Wideo pokazuje pocisk spadający w niekontrolowany sposób. To kolejne potwierdzenie, że był to pocisk z Korei Północnej. Powszechnie wiadomo, że połowa północnokoreańskich rakiet nie dociera do celu i po prostu rozpada się w powietrzu – powiedział na wstępie. Dodał, że pocisk chaotycznie spadł na ziemię, a jego celem najprawdopodobniej nie były przedmieścia Kijowa.
Czytaj też:
Zmora Ukraińców zniszczona. Nagranie i skutki eksplozji robią wrażenieCzytaj też:
Rosyjska telewizja o planach zamachu na Putina. Moskwa miała powiadomić USA