Rzeczniczka mieszczącego się w Warszawie i Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE (ODIHR) Urdur Gunnarsdottir powiedziała, że przyczyną takiej decyzji są opóźnienia i restrykcje ze strony rosyjskiej.
Rosyjska Centralna Komisja Wyborcza (CKW) wysłała zaproszenia dla obserwatorów z zagranicy dopiero 31 października. Ograniczyła przy tym liczbę ekspertów do 400 osób, w tym zaledwie 70 z OBWE.
OBWE starało się o umieszczenie w Rosji 20 ekspertów 7 listopada i 50 kolejnych obserwatorów - 15 listopada. Pomimo usilnych starań o wizy, władze Rosji wciąż ich odmawiały.
MSZ Federacji Rosyjskiej tłumaczyło kilka dni temu, że zwłoka z wydaniem wiz miała charakter "techniczny", ponieważ przedstawiciele ODIHR nie wystąpili o akredytację przy CKW.
W piątek rosyjskie MSZ zrzuciło odpowiedzialność za kłopoty z wizami na warszawskie biuro ODIHRT, w którym - jego zdaniem - panuje bałagan.
"Jeśli coś przeszkodziło obserwatorom ODIHR w przyjeździe do Rosji, to był to bałagan w tym biurze i lekceważący styl działania jego kierownictwa, nie zwracającego uwagi na ogólnie obowiązujące procedury" - oznajmił rzecznik MSZ Rosji Michaił Kamynin w oświadczeniu.
Rzecznik dodał, że ODIHR "najpierw próbowało narzucić monitoring, nie czekając na otrzymanie zaproszenia, później zaś stwarzało sztuczne problemy obserwatorom, a nawet własnym pracownikom, nie przekazując im nadesłanych przez CKW Rosji informacji o formalnościach, jakie muszą dopełnić, aby uzyskać akredytacje".
Wcześniej tego dnia Kamynin oświadczył, że Moskwa nie dramatyzuje decyzji ODIHR. "Wybory się odbędą i będą świadczyć o umacnianiu się demokracji w Rosji" - zapewnił.
Przewodniczący Rady Federacji, wyższej izby rosyjskiego parlamentu, Siergiej Mironow zbagatelizował wycofanie się OBWE z monitoringu, oświadczając, że z tego powodu "świat się nie zawali".
Jako niezrozumiałą określił decyzję OBWE przewodniczący rosyjskiej CKW Władimir Czurow. Zapewnił przy tym, że CKW odpowiednio wcześnie przekazała ODIHR wszystkie dokumenty potrzebne do akredytowania obserwatorów.
Czurow podał, że na wybory parlamentarne do Rosji przyjedzie ponad 330 obserwatorów z zagranicy, w tym z Komitetu Wykonawczego WNP (70 osób), zgromadzeń parlamentarnych Unii Europejskiej, OBWE, WNP i Szanghajskiej Organizacji Współpracy (po 30 osób).
Żal z powodu odwołania misji OBWE wyraziła w piątek Komisja Europejska. Zaapelowała do prezydenta Władimira Putina o zagwarantowanie wyborów "demokratycznych" i "zgodnych z normami międzynarodowymi".
"Oczekujemy, że Rosja dotrzyma obietnic danych przez prezydenta Władimira Putina na szczycie UE-Rosja w Mafrze (w październiku pod Lizboną), że wybory będą otwarte i spełnią normy międzynarodowe dla wyborów demokratycznych" - powiedziała rzeczniczka Komisji Christiane Hohmann.
Odwołanie misji obserwacyjnej OBWE na rosyjskie wybory przyjął z ubolewaniem przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski.
"Misje obserwacyjne OBWE są rutynowym przedsięwzięciem w europejskich demokracjach. Niewpuszczenie obserwatorów albo utrudnianie im wypełnienia mandatu obserwacyjnego wysyła niekorzystny sygnał reszcie świata" - oświadczył.
Z krytyką pod adresem Rosji wystąpiły też Stany Zjednoczone. Rzecznik Departamentu Stanu USA Sean McCormack wyraził wielkie rozczarowanie tym, że Moskwa zdecydowała się zastosować restrykcje wobec OBWE.
"Nie sądzę, by w przeszłości był taki kraj członkowski (OBWE), który stworzyłby tyle przeszkód jednej misji obserwacyjnej" - podkreślił McCormack. Jego zdaniem Moskwa rozmyślnie utrudniała OBWE wysłanie obserwatorów na wybory.pap, ss, ab