Cień tego zbrodniczego paktu nadal wisi nad Europą. Putin nazywa go „koniecznym złem”

Cień tego zbrodniczego paktu nadal wisi nad Europą. Putin nazywa go „koniecznym złem”

Władimir Putin
Władimir Putin Źródło: kremlin.ru
Pakt Ribbentrop-Mołotow ciągle jest na Zachodzie traktowany jako mało istotna anomalia. Rosyjska narracja o porozumieniu Sowietów z nazistami z 1939 r. dalej bierze górę.

Po Okrągłym Stole i wyborach 4 czerwca to był jeden z najbardziej spektakularnych momentów w czasie upadku komunizmu w Europie Środkowej. Na pewno najodważniejszy – bo mowa o obywatelach państw, które w 1989 r. ciągle stanowiły część Związku Radzieckiego. Chodzi o Łańcuch Bałtycki. 23 sierpnia 2 mln mieszkańców dzisiejszej Litwy, Łotwy i Estonii stanęło razem i zaprotestowało przeciwko sowieckiej dominacji, przeciwko reżimowi narzuconemu im przez Moskwę.

„Jeszcze nigdy narody Estonii, Łotwy i Litwy nie stały tak blisko siebie i nie trzymały się tak mocno za ręce jak dziś. Być może nasza wspólna historia w mrocznym więzieniu narodów nauczyła nas wartości prawdziwego, nieugiętego, nie narzuconego przemocą braterstwa i wzajemnej pomocy”

– mówił wtedy w przemówieniu Dainis Īvāns, łotewski działacz opozycyjny, jeden z głównych organizatorów Bałtyckiego Łańcucha.

Wydźwięk tamtej akcji, odwołującej się do stworzonej przez Mahatmę Gandhiego koncepcji biernego oporu, był potężny. Zdjęcia obiegły świat, łańcuch stał się jednym z symboli obalania żelaznej kurtyny w Europie. Ale też w tym proteście chodziło o coś więcej niż tylko o sprzeciw wobec Kremla. Organizatorzy celowo wybrali 23 sierpnia, gdyż dokładnie wtedy przypadała 50. rocznica paktu Ribbentrop-Mołotow. „Pakt Hitler-Stalin nadal kształtuje dzisiejszą Europę, naszą niegdyś wspólną Europę. Jesteśmy jednak przekonani, że wspólnota europejska i siły demokratyczne na Wschodzie zjednoczą swoje głosy w poparciu żądania Estonii, Łotwy i Litwy, aby pakt wraz z jego tajnym protokołem został potępiony i uznany za nieważny od momentu podpisania. Tylko wtedy Europa pozbędzie się ostatnich kolonii ery Hitlera i Stalina, a narody bałtyckie otrzymają możliwość określenia własnego losu na podstawie swobodnego samostanowienia” – pisał Dainis Īvāns w liście, który został wysłany faksem na siedem dni przed protestem do najważniejszych światowych mediów.

List przyniósł efekt – w tym sensie, że setki zagranicznych dziennikarzy z bliska przyglądały się temu, jak mieszkańcy krajów bałtyckich wspólnie łączą się w tym niezwykłym ludzkim łańcuchu. Ale już jego główne tezy pozostały na papierze. Formalnie paktu nigdy nie unieważniono. Co gorsza, jego cień nad Europą cały czas wisi.

Artykuł został opublikowany w 36/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.