Do katastrofy doszło w czwartek w dżungli. Samolot charterowy Cessna Caravan C2088 krótko przed 15:00 czasu lokalnej wyleciał z Bangkoku, z lotniska Suvarnabhumi, do miasta Trat położonego przy granicy z Kambodżą.
Kontakt z obsługą naziemną stracił po około dziesięciu minutach lotu. Znajdował się wtedy około 35 kilometrów na południowy wschód od lotniska nad prowincją Chachoengsao. Region ten znany jest z gęstych bagien namorzynowych.
Katastrofa samolotu w Tajlandii. Mieszkańcy o chwilach przed wypadkiem
Mieszkańcy prowincji opisali, że widzieli samolot spadający z nieba i „głośno eksplodujący” tuż po uderzeniu. Jego odłamki uszkodziły pobliskie domy.
– Siedziałem przed domem. Samolot przeleciał nad nim, wydając z silnika głośne dźwięki. Zaledwie kilka sekund później rozbił się właśnie tutaj, z ogromnym trzaskiem – powiedział urzędnikom jeden z mieszkańców na nagraniu wideo udostępnionym przez władze prowincji.
Maszyną podróżowało czworo Tajów i pięcioro Chińczyków, w tym dwoje dzieci w wieku 12 i 13 lat. W sieci pojawiły się filmy i zdjęcia z miejsca wypadku.
Prace na miejscu utrudniają trudne warunki pogodowe
Służby ratunkowe wysłane na miejsce borykały się z trudnymi warunkami z racji na wcześniej wspomniany bagnisty teren. Po godzinie zlokalizowano wrak oraz fragmenty ciał, które przewieziono do szpitala w celu identyfikacji. Dalszych prac na miejscu katastrofy nie ułatwia pogoda.
– Poszukiwania zaginionych pasażerów trwają, ale sądzimy, że wszyscy zginęli – poinformował gubernator prowincji Chachoengsao, Chonlatee Yangtrong.
Przyczyna katastrofy pozostaje niejasna. Samolot nie miał czarnej skrzynki. Komunikował się bezpośrednio z kontrolą ruchu lotniczego – czytamy na CNN.
Czytaj też:
Nawałnice nad Polską. Miasto zalane w ciągu godzinyCzytaj też:
Uderzył o ziemię i stanął w płomieniach. Rosjanie stracili bombowiec strategiczny