Ukraina. Dziennikarze ranni po ataku rosyjskim pociskiem Iskander. Wśród nich Polka

Ukraina. Dziennikarze ranni po ataku rosyjskim pociskiem Iskander. Wśród nich Polka

Rosyjski mobilny system rakiet balistycznych 9K720 Iskander
Rosyjski mobilny system rakiet balistycznych 9K720 Iskander Źródło: Shutterstock / ID1974
Dziennikarka Monika Andruszewska została ranna po wybuchu rosyjskiej rakiety Iskander. Niedługo po zdarzeniu, do którego doszło w Donbasie w Dzień Niepodległości – 24 sierpnia – opublikowała na Facebooku wstrząsające zdjęcia. Tego dnia obrażenia odnieśli także pracownicy mediów z USA, Wielkiej Brytanii i Ukrainy.

Dziennikarka, która współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”, jechała w godzinach wieczornych przez miasto Kramatorsk w obwodzie donieckim (we wschodniej Ukrainie). W pewnym momencie Rosjanie wystrzelili rakietę Iskander. Andruszewska ze szczegółami opisała całą sytuację, a także obrażenia, których doznała.

Polka zaatakowana przez Rosjan w Ukrainie. „Moja pierwsza osobista krew przelana za Ukrainę”

Andruszewska, która pracuje w Centrum Dokumentacji Zbrodni Rosyjskich imienia Rafała Lemkina przy Instytucie Pileckiego, pojechała na wojnę lata temu, jako wolontariuszka – by wspierać Siły Zbrojne Ukrainy. Mimo wstrząsającej sytuacji, w której uczestniczyła, zapewniła, że będzie kontynuowała pomoc.

Podała szczegóły dramatycznego, sobotniego zdarzenia. Iskander wybuchł tuż obok pojazdu, w którym się znajdowała. Eksplozja spowodowała spore zniszczenia. Sama także odniosła obrażenia, choć nie były znaczne. „Trochę pocięło mi tatuaż na prawej ręce, gdzie mam namalowane chabry przeplatane z kłosem zboża, nieprzypadkowo w kolorach ukraińskiej flagi” – pisze na Facebooku.

Andruszewska przyznała, że zdjęcia, które obrazują całe zdarzenie, wymownie pokazują codzienność, z jaką mierzą się mieszkańcy sąsiada Polski. „Tak może wyglądać każda możliwa osoba, [znajdująca się – red.] w dowolnym miejscu Ukrainy, gdzie Rosjanie akurat postanowią uderzyć rakietą. Nie po linii frontu – po prostu po mieście w obwodzie donieckim” – zaznacza.

Jak dodaje, ludzie, mimo zagrożenia zdrowia i życia, „na przekór ludobójczym działaniom Rosji”, prowadzą normalne życie – kawiarnie są otwarte, działają salony piękności i inne miejsca. „Po prostu żyjesz. Po prostu oddychasz. Rosjanom to wystarczy, by próbować cię zabić i walnąć Iskanderem tuż obok drogi, którą akurat jedziesz autem, zresztą po obiekcie cywilnym znajdującym się ze 20 metrów dalej” – wskazała.

Ukraina, Donbas. Dziennikarze ranni. Jedna osoba nie żyje

Polska korespondentka wojenna przyznała, że obrażenia, których doznała, są na tyle małe, że szybko sobie z nimi poradzi. Poinformowała także, że to nie pierwszy raz, gdy wybuchają obok niej „różne rodzaje artylerii”, ale nigdy nie był to Iskander. Warto wspomnieć, że to sporej wielkości lądowy pocisk balistyczny, który stosowany jest do likwidowania ważnych celów wojskowych – między innymi samolotów, śmigłowców, stanowisk dowodzenia, a także wystrzeliwany w kierunku infrastruktury krytycznej.

Onet podaje, że tego dnia pocisk wystrzelono w hotel Saphire w Kramatorsku, gdzie w przeszłości mieszkali m.in. pracownicy agencji Reutera. W rozmowie z portalem Andruszewska wskazała, że na Ukrainie jest od dekady.

Wadym Filaszkin – szef rządu regionalnego w Doniecku – przekazał 25 sierpnia, że podczas nocnego ataku na hotel obrażenia odnieśli także inni dziennikarze – z Ukrainy, Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych. Trwają poszukiwania jednej osoby, która prawdopodobnie znalazła się pod gruzami budynku.

facebookCzytaj też:
Tak Rosja chce skusić ochotników. W grze nowy „bonus”
Czytaj też:
Duda zadzwoni do Zełenskiego, gdy Rosjanie zaczną się wycofywać. „Mogę nie odebrać”

Źródło: Facebook / Onet / Interia