Rosyjskie metody szerzenia dezinformacji stają się coraz bardziej wyrafinowane. Wszystko wskazuje na to, że Rosjanie powoli odchodzą od wykorzystania tak zwanych farm trolli na rzecz korzystania z usług wpływowych influencerów. Na korzyść tej tezy przemawiają ostatnie wydarzenia w Stanach Zjednoczonych.
Wpływowi influencerzy na liście płac Rosji. To lepsze niż farmy trolli
Departament Sprawiedliwości USA zarzucił firmie Tenet Media, która powiązana jest z konserwatywnym środowiskiem, tworzenie i rozpowszechnianie informacji, które finansowane były przez rząd w Moskwie. Zdaniem departamentu dwóch pracowników rosyjskiego rządu miało przekazać tej firmie blisko 10 milionów dolarów. Z tej kwoty Tenet Media sfinansowała udział w publikacjach treści tak znanych postaci jak podcaster i komentator polityczny Tim Pool, konserwatywny komentator polityczny i youtuber Benny Johnson, czy amerykański komentator polityczny Dave Rubin, znany z talk-show The Rubin Report na kanałach YouTube i BlazeTV.
Według informacji opublikowanych przez portal Politico, w akcie oskarżenia pojawiły się informacje, że influencerzy otrzymywali wynagrodzenie przekraczające niekiedy 400 tys. dolarów miesięcznie. Ci zdecydowanie zaprzeczają, że byli świadomi powiązań pomiędzy Tenet Media rosyjskim rządem.
Na temat nowej taktyki rosyjskich władz wypowiedział się również Pekka Kallioniemi, fiński badacz dezinformacji i autor „Vatnik Soup”, książki o wojnach informacyjnych w Rosji.
–To najnowszy sygnał, że rosyjskie wysiłki w zakresie wywierania wpływu w Internecie ewoluują – wyjaśnił Pekka Kallioniemi. Influencerzy cieszący się dużą rzeszą fanów znacznie skuteczniej szerzą dezinformację niż boty i trolle.
Fiński badacz przypomniał również, że to właśnie Rosjanie po raz pierwszy na szeroką skalę wykorzystali media społecznościowe do szerzenia dezinformacji i propagandy w internecie.
W 2013 roku rosyjska Agencja Badań nad Internetem rozpoczęła działania propagandowe z wykorzystaniem tak zwanych farm trolli. Nieco później Rosjanie zaczęli również używać automatycznych botów. Największy efekt przynosi jednak korzystanie z kont w mediach społecznościowych, które posiadają dużą rzeszę obserwujących. Pekka Kallioniemi nazywa je „superspreaderami”.
– Są wykorzystywane do szerokiego rozprzestrzeniania narracji. Termin ten pochodzi z badań nad Covid-19: przeprowadzono badanie Covid, które wykazało, że 12 kont było odpowiedzialnych za dwie trzecie dezinformacji o szczepionce Covid, a jednym z nich było konto Roberta F. Kennedy'ego Jr.
Jak podkreśla fiński badacz, konto posiadające 2 miliony obserwujących osób może w łatwy sposób szerzyć odpowiednią narrację. Co więcej, może wprowadzić odpowiednie spreparowane dane do mainstreamu lub mediów tradycyjnych. Właściciele takich kont są często idolami posiadającymi własną rzeszę fanów i możliwość ogromnego oddziaływania na społeczeństwo.
–Osobistości mediów społecznościowych są słuchane i wierzy się im. Są więc także bardzo dobrym ośrodkiem rozpowszechniania wszelkich narracji, które byłyby narracjami prokremlowskimi – Pekka Kallioniemi.
Rosyjska dezinformacja i sztuczna inteligencja
Wykorzystanie influencerów do szerzenia odpowiedniej narracji to nie jedyny sposób Rosjan, na propagandę w Internecie. Służby Federacji Rosyjskiej zaczynają coraz częściej korzystać z usług sztucznej inteligencji. Przy jej pomocy rosyjscy agenci tworzą fałszywe witryny lub blogi z wiadomościami.
– To po prostu automatyzacja pracy. (Dzięki niej) jest o wiele taniej i zarazem skuteczniej. Możesz stworzyć ogromny wolumen za pomocą sztucznej inteligencji. Na przykład rosyjscy agenci tworzyli fałszywe witryny lub blogi z wiadomościami, a treść tych blogów była w całości generowana przez sztuczną inteligencję. Czasami agenci ręcznie wprowadzają rosyjską narrację lub propagandę. Takich blogów są setki – ostrzegł ekspert.Czytaj też:
Szefowie MI6 i CIA oskarżają Rosję. „Nieodpowiedzialny sabotaż”Czytaj też:
To wielki atak rosyjskich hakerów. Jest jasna odpowiedź Polaków