Zaskoczenie po debacie kandydatów na wiceprezydenta USA. „Coś, co jest coraz rzadsze w amerykańskiej polityce”

Zaskoczenie po debacie kandydatów na wiceprezydenta USA. „Coś, co jest coraz rzadsze w amerykańskiej polityce”

JD Vance, Tim Walz
JD Vance, Tim Walz Źródło: PAP/EPA / Sarah Yenesen
Demokrata Tim Walz, gubernator Minnesoty oraz republikanin J.D. Vance, senator z Ohio starli się w jedynej zaplanowanej wcześniej debacie telewizyjnej kandydatów na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. Jak debatę oceniają komentatorzy?

Mimo wyraźnych różnic w poglądach obu polityków, ton ich dyskusji był wyważony. W opinii komentatorów, debata była czymś, co staje się coraz rzadsze we współczesnej amerykańskiej polityce: czymś normalnym.

Debata raczej nie zmieni trajektorii wyścigu o fotel prezydencki. Warto jednak zaznaczyć, że obaj kandydaci byli wobec siebie uprzejmi, skupiając się głównie na różnicach politycznych i nie stosując wobec siebie personalnych ataków.

Debata była wyjątkowo... normalna

Debata na antenie CBS News trwała 90 minut i odbywała się bez udziału publiczności. Każdy z kandydatów miał 2 minuty na odpowiedź i minutę na replikę.

Vance wielokrotnie atakował wiceprezydent Kamalę Harris w kwestii bezpieczeństwa granic, podczas gdy Walz ostro krytykował byłego prezydenta Donalda Trumpa za prawa aborcyjne. Jak wskazuje CNN, Vance był młodszą twarzą i bardziej uprzejmym głosem kandydatów Partii Republikańskiej. W przeciwieństwie do Trumpa, poprawnie wymawiał imię Kamali Harris. Senator z Ohio w dużej mierze pomijał również okazje do sporu o szczegóły biografii samego Walza.

Z kolei Walz „wyraźnie czuł się mniej komfortowo na scenie niż Vance” po nerwowym początku nieco się uspokoił. Przedstawił Trumpa jako kłamcę, który ignoruje ekspertów i odrzuca prawdy, które uważa za niekorzystne. Debata była niemal w całości skupiona na sprawach krajowych. Moderatorzy CBS News rozpoczęli od pytania o eskalujący konflikt między Izraelem a Iranem, ale nie pytali o wsparcie Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy w jej wojnie z Rosją.

Nietypowo normalna debata zakończyła się kolejnym odświeżająco normalnym momentem – takim, jakiego nie widziano w ciągu ostatniej dekady debat prezydenckich. Kandydaci uścisnęli sobie dłonie.

Jakie kluczowe tematy podjęto?

Politycy rozmawiali o sytuacji na Bliskim Wschodzie. Republikański senator J.D. Vance w odpowiedzi na pierwsze pytanie, czy Stany Zjednoczone powinny poprzeć ewentualny atak Izraela na Iran stwierdził, że „to do Izraela należy decyzja, co jego zdaniem należy zrobić, aby zapewnić bezpieczeństwo swojemu krajowi”. – My powinniśmy wspierać naszych sojuszników, gdziekolwiek się znajdują, kiedy walczą ze złymi ludźmi – mówił.

Z kolei Tim Walz odniósł się do jego słów, przywołując zapowiedź wiceprezydent Harris, która mówiła, że USA „będą chronić nasze siły i siły sojusznicze”, a Iran poniesie konsekwencje swojego ataku na Izrael.

Politycy rozmawiali także na temat imigracji. Walz wspomniał o storpedowanym przez Donalda Trumpa ponadpartyjnym projekcie ustawy zaostrzającej restrykcje na granicy oraz o rozsiewaniu plotek o imigrantach spożywających zwierzęta domowe w Springfield w stanie Ohio. W odpowiedzi Vance oskarżył Kamalę Harris o celowe prowadzenie polityki „otwartych granic” oraz zgodę na przepływ narkotyków.

twitter

Kolejnym z tematów były prawa kobiet. – Wkrótce poznacie ich „Projekt 2025”: będziemy mieli rejestr ciąż. On ograniczy, jeśli nie uniemożliwi, dostęp do antykoncepcji i ograniczy, jeśli nie wyeliminuje, dostęp do leczenia niepłodności. Dla wielu z was, którzy słuchacie, w tym dla mnie, leczenie niepłodności jest powodem, dla którego mam dziecko – powiedział Walz.

twitter

Z kolei Vance zaprzeczył, by jego partia miała takie plany, choć przyznał, że jego poglądy na aborcję nie były podzielane przez dużą część kraju. Odniósł się tym samym do referendum z 2023 roku, gdzie wyborcy z Ohio opowiedzieli się za ochroną prawa do aborcji.

Dodatkowo Vance i Walz przeprowadzili konstruktywną rozmowę na temat sytuacji związanej z użyciem broni palnej w Ameryce. Obaj zgodzili się, że jest ona zła, pogarsza się i należy się nią zająć – zwłaszcza w szkołach.

Czytaj też:
Trump chce „brutalnego dnia" policji. To ma wyeliminować przestępczość
Czytaj też:
Kto je koty w Ohio? „Jeżeli muszę zmyślać historie, będę to robił”