Sir John Franklin był brytyjskim oficerem, żeglarzem badającym Arktykę. Nagrodzony złotym medalem paryskiego towarzystwa geograficznego podróżnik trzykrotnie wyprawiał się w rejon bieguna północnego, by szukać tam nowych szlaków dla statków. Tragicznie zakończona ostatnia z nich, do dziś pozostaje przedmiotem badań i spekulacji.
Ostatnia ekspedycja arktyczna Franklina
Trzecia ekspedycja arktyczna sir Franklina przypadła na rok 1845. Okręty prowadzone przez odkrywcę miały przepłynąć z Morza Baffina na Morza Beringa w poszukiwaniu Przejścia Północno-Zachodniego. Okręty HMS Erebus i HMS Terror wyruszyły w drogę 19 maja 1845 roku, a ostatni raz widziane były w lipcu.
Kiedy uczestnicy wyprawy przez trzy lata nie dawali znaku życia, na ich poszukiwania wysłano grupę poszukiwawczą. Później takich wypraw było jeszcze około 30. Pozwoliło to ustalić, że zaginione okręty utknęły w lodzie w Cieśninie Wiktorii między Wyspą Wiktorii i Wyspą Króla Williama. Nie były w stanie płynąć dalej ani w następnym, ani kolejnym roku.
Według notatki kpt. Francisa Croziera, sir Franklin zmarł 11 czerwca 1847 roku. Załoga planowała opuścić okręty. Ostatecznie wszyscy zmarli z głodu, od chorób i z powodu zimna. Statki odnaleziono dopiero w 2014 i 2016 roku.
Co działo się z uczestnikami ekspedycji Franklina? Makabryczne odkrycie
Dzięki analizie DNA naukowcom udało się zidentyfikować szczątki pierwszego oficera z HMS Erebus, Jamesa Fitzjamesa. To dopiero druga osoba z wyprawy Franklina, której tożsamość została dowiedziona w ten sposób. Jego kości znaleziono niedaleko wraku HMS Erebus w 2014 roku.
Identyfikacja ciała Fitzjamesa to zdecydowany przełom w staraniach o zidentyfikowanie załogi ekspedycji i rekonstrukcji jej ostatnich dni. Naukowców zaniepokoiły zwłaszcza obrażenia na kościach oficera. Mogą one świadczyć o tym, że padł ofiarą kanibalizmu. Te hipoteza przez lata była odrzucana przez większość zachodnich historyków jako wyolbrzymienie. Nowe odkrycie może jednak przyznać rację tym, którzy wierzyli w ponurą, makabryczną wersję wydarzeń.
Odkrycie śladów na szczątkach Fitzjamesa pokazuje też, jak zdesperowani byli uczestnicy ekspedycji w jej końcowej fazie. Marynarze i badacze uwięzieni byli na lodowym pustkowiu przez całe miesiące. Z czasem skończyła im się żywność, nie mieli też wielkiej nadziei na ratunek. Ich zdrowie podkopywał też ciężki, mroźny klimat. Fakt, iż nawet oficer mógł paść ofiarą kanibalizmu, pokazuje, w jak beznadziejnej sytuacji musieli się znaleźć uczestnicy wyprawy.
Czytaj też:
Grób 64 żołnierzy odnaleziony po 81 latach. Wojenna tajemnica rozwiązanaCzytaj też:
„Trudna sytuacja” IO PAN. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wstrzymało finansowanie