Na drugim miejscu znalazła się postkomunistyczna Partia Socjaldemokratyczna (PSD), natomiast rządząca Partia Narodowo- Liberalna (PNL), zgodnie z oczekiwaniami, uzyskała dopiero trzeci wynik.
Frekwencja była niska, ok. 30 proc., co spowodowało, że odbywające się równocześnie na wniosek prezydenta referendum w sprawie reformy systemu głosowania w wyborach parlamentarnych zostało uznane za nieważne.
Jak wynika z sondaży przeprowadzanych pod lokalami wyborczymi (exit pools), w trakcie wyborów, których stawką było 35 miejsc w Parlamencie Europejskim, na kandydatów Partii Demokratycznej oddało głosy 31,7 procent wyborców.
"Jesteśmy najważniejszą partią polityczną w Rumunii" - powiedział po opublikowaniu pierwszych, nieoficjalnych wyników przewodniczący Partii Demokratycznej Emil Boc, nawiązując do powszechnych opinii, że pierwsze euro-wybory są zarazem głównym sprawdzianem politycznym przed wyborami powszechnymi, które mają się odbyć za niespełna rok.
Na trzecim dopiero miejscu w niedzielnych wyborach znalazła się rządząca Partia Narodowo-Liberalna premiera Calina Popescu- Cariceanu, z poparciem 15,2 proc. wyborców. Wynik ten, choć skromny, jest i tak lepszy od sondaży przedwyborczych, które dawały jej tylko 13 procent poparcia, co odzwierciedla rozczarowanie społeczeństwa rumuńskiego wolnym tempem wprowadzania reform i brakiem postępów w walce z plagą korupcji.
"Jest to wspaniały wieczór dla Partii Narodowo-Liberalnej, ponieważ zdołaliśmy przekroczyć oczekiwania" - skomentował wynik Popescu-Tariceanu, którego partia pozostaje jedyną dużą siła polityczną popierającą rząd po rozpadzie sojuszu z Demokratami, głównie na tle różnic personalnych miedzy premierem a prezydentem.
Prezydent Basescu z kolei oświadczył, że wynik euro-wyborów pokazuje, że "rząd ma słabe poparcie" i w związku z tym jest "niedemokratyczny". Skrytykował wezwania niektórych polityków do bojkotowania rozpisanego z jego inicjatywy, jednoczesnego z wyborami referendum w sprawie reformy prawa wyborczego, niezbędnej - jego zdaniem - dla uzdrowienia życia politycznego w kraju.
Na drugim miejscu, z poparciem 20,8 procent głosujących, znaleźli się byli komuniści z Partii Socjaldemokratycznej, stanowiący najbardziej zdecydowaną, zdeklarowaną programowo część opozycji.
Próg 5 procent przekroczyła także rozłamowa w stosunku do PNL, popierająca Basescu, Liberalna Partia Demokratyczna (PLD - 6,9 proc.) oraz Demokratyczny Związek Węgrów w Rumunii (UDMR - 6,2 proc.).
Natomiast poniżej progu, z wynikiem zaledwie 3,4 procent znalazła się skrajnie nacjonalistyczna Partia Wielkiej Rumunii (PRM), jeszcze kilka lat temu druga siła polityczna w kraju, której przywódca Corneliu Vadim zapowiedział po ogłoszeniu tak słabego wyniku rezygnacje ze stanowiska senatora i wezwał do wycofania się z "parlamentu hańby i mafii" czternastu posłów swej partii.
Frekwencja wyborcza w wyborach do Europarlamentu wyniosła zaledwie 29,12 procent, a w towarzyszącym im referendum w sprawie reformy prawa wyborczego tylko 26,04 proc. Oznacza to nieważność rozpisanego z inicjatywy prezydenta referendum, ze względu na nieprzekroczenie progu 50 procent uprawnionych do głosowania.
Proponowana przez Basescu reforma zmierzała do wprowadzenia bardziej bezpośredniego systemu wyborów do parlamentu, wiążącego posłow z wyborcami, dzięki wymogowi uzyskania przez wszystkich posłów co najmniej 50 procent głosów w danym okręgu, przynajmniej w drugiej turze.
Propozycje te, zbliżające rumuńską ordynację wyborczą do systemu francuskiego, zostały poparte w niedzielę przez ok. 90 procent spośród tych, którzy oddali głosy. Prezydent zapowiedział poddanie w przyszłosci pod głosowanie zmodyfikowanej wersji reformy wyborów.
ab, pap