W czwartek w parlamencie Nowej Zelandii rozpoczęły się obrady nt. ustawy wprowadzającej zmiany w liczącym 184 lata traktacie założycielskim państwa podpisanym w 1840 roku przez Koronę Brytyjską oraz 500 wodzów rdzennych Maorysów. Traktat Waitangi – bo taką nosi nazwę – określił przede wszystkim stosunki rasowe i do dziś pozostaje jednym z fundamentów nowozelandzkiej legislacji.
Zmiany w dokumencie zaproponowane zostały przez współrządzącą centroprawicową partię ACT, która opowiada się po stronie grupy twierdzącej, że traktat Waitangi prowadzi do nierówności rasowych oraz dyskryminacji nierdzennych obywateli. Kwestie te dotyczą m.in. praw własności ziemskiej.
Morysi protestują przeciwko zmianom w prawie
Propozycji zmian sprzeciwiają się Maorysi, którzy stanowią około 20 proc. populacji kraju. Efektem sprzeciwu była m.in. niecodzienna blokada czwartkowego posiedzenia parlamentu, podczas której członkowie Partii Maorysów wstali i rozpoczęli tradycyjny taniec haka. Efektem tańca było zawieszenie 22-letniej maoryskiej posłanki Hana-Rawhiti Maipi-Clarke, która rozpoczęła taniec.
Poza działaniami w Sejmie Maorysi zdecydowali się także na wyjście na ulice i rozpoczęcie dziewięciodniowego marszu hikoi z północy kraju do Wellington, stolicy Nowej Zelandii. Podczas marszu w kraju organizowane są wiece. Zgodnie z planem protestujący dotrzeć mają na miejsce we wtorek. Oczekuje się, że wówczas na finałowym wiecu pojawią się dziesiątki tysięcy Maorysów.
Nikła szansa na wprowadzenie zmian
Szansa na to, że ustawa przejdzie przez parlament, jest zdaniem BBC niewielka, ze względu na to, że nie ma ona poparcia u pozostałych partii koalicji rządzącej. Lider ACT David Seymour zapewnia jednak, że jego misją jest „wzmocnienie pozycji każdej osoby”, a osoby sprzeciwiające się zmianom „chcą wzniecić strach i podziały”.
Czytaj też:
Polak wystartował w islandzkich wyborach. Szuka go policjaCzytaj też:
Otoczenie Trumpa ma pomysł na Ukrainę? „Niech zrobią to Polacy...”