Przyszłość Kosowa wobec perspektywy ogłoszenia niepodległości w najbliższych tygodniach przez przywódców albańskiej większości oraz wysłanie unijnej misji były tematem poniedziałkowego posiedzenia ministrów spraw zagranicznych "27".
Choć po rozmowach szef dyplomacji sprawującej przewodnictwo w UE Portugalii, Luis Amado, ważył słowa, to po zakończeniu posiedzenia podkreślił, że istniejące jeszcze kilka miesięcy temu wyraźne podziały w UE są coraz mniejsze.
"Myślę, że jesteśmy coraz bliżej na drodze do przyjęcia spójnego stanowiska UE (w sprawie statusu Kosowa). To proces międzyrządowy i wymaga czasu i cierpliwości" - powiedział Amado na zakończenie posiedzenia ministrów spraw zagranicznych "27" w Brukseli.
Negocjacje w sprawie statusu Kosowa między Serbią, do której ta prowincja formalnie należy, a kosowskimi Albańczykami, stanowiącymi 90 proc. mieszkańców, nie dały wyniku przed ustalonym na 10 grudnia terminem ostatecznym. Zgodnie z zapowiedziami, ogłoszenie niepodległości przez Kosowo wydaje się więc nieuniknione.
Jak oświadczył w poniedziałek minister spraw zagranicznych Szwecji Carl Bildt, bardzo aktywny mediator na Bałkanach w latach 90., wszystkie państwa UE "z wyjątkiem jednego" są gotowe zaakceptować wysłanie na początku przyszłego roku do Kosowa unijnej misji około 1800 policjantów i prawników.
Zdaniem obserwatorów w Brukseli byłby to pierwszy krok na drodze do uznania niepodległości Kosowa, kiedy proklamują ją kosowscy Albańczycy. Unijna misja miałaby wspierać policję i system sądowniczy kosowskich Albańczyków w ramach "kontrolowanej niepodległości", przez nieokreślony czas.
Także szef unijnej dyplomacji Javier Solana oświadczył w poniedziałek, że państwa UE przezwyciężają wewnętrzne różnice zdań na temat przyszłości Kosowa. Zaznaczył przy tym, że Unia zgodnie z planem będzie dążyć do przejęcia od ONZ zadań nadzorczych w Kosowie.
Cypr ma odmienne stanowisko niż reszta krajów UE, gdyż obawia się, że deklaracja niepodległości Kosowa zostanie wykorzystana jako precedens przez Republikę Turecką Cypru Północnego, jak dotychczas uznawaną jedynie przez Ankarę.
Wcześniej obawy związane z planami kosowskich Albańczyków zgłaszały też Słowacja i Rumunia - ze względu na żądania mniejszości węgierskiej w tych krajach. Ostrożna była też Hiszpania, która ma problem z separatyzmem baskijskim, i Grecja, obawiająca się o stabilność sąsiedniej Macedonii, w której mieszka liczna mniejszość albańska.
Teraz Hiszpania i Słowacja wciąż nie zgadzają się na jednostronną niepodległość Kosowa, ale - jak tłumaczył PAP dyplomata obecny podczas posiedzenia w Brukseli - są gotowe zaakceptować "niepodległość koordynowaną przez UE".
Tymczasem ustępujący premier Kosowa Agim Ceku zaapelował do Unii o szybkie określenie statusu prowincji. UE musi "uznać potrzebę natychmiastowego i trwałego zamknięcia tego procesu" - oświadczył.
Belgrad odrzuca możliwość uznania niepodległości Kosowa, które formalnie należy do Serbii, ale od roku 1999 jest administrowane przez ONZ i strzeżone przez siły NATO. Tamtejszym Albańczykom nie wystarcza jednak oferowana przez Serbię szersza autonomia.
Mediatorzy w serbsko-kosowskich rozmowach, tzw. trojka złożona z przedstawicieli UE, Rosji i USA, zameldowali w piątek sekretarzowi generalnemu ONZ Ban Ki Munowi o fiasku rozmów w sprawie statusu prowincji Serbii.
Przeciwna niepodległości Kosowa jest wspierająca Serbię Rosja. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow ostrzegł w poniedziałek, że jeśli świat zgodzi się na jednostronne ogłoszenie przez Kosowo niepodległości, Rosja będzie przeciw, bo wywołałoby to reakcję łańcuchową na Bałkanach.
Ławrow oznajmił, że zgodę na jednostronną deklarację niepodległości Kosowa jego kraj uzna za naruszenie prawa międzynarodowego. Szef rosyjskiego MSZ wypowiedział się w tej sprawie w trakcie wizyty na Cyprze - nieprzypadkowo, co podkreślają komentatorzy.
Kilka państw, jak USA, Wielka Brytania i Francja, już wcześniej dość jasno dało do zrozumienia, że są gotowe uznać ogłoszoną jednostronnie przez kosowskich Albańczyków niepodległość prowincji.
Polska - co kilkakrotnie sygnalizowali dyplomaci przy UE i NATO - będzie wolała przyłączyć się do stanowiska większości w drażliwej kwestii przyszłego statusu Kosowa.
"Polska nie chce być na pierwszej linii w tej sprawie" - powiedziały pragnące zachować anonimowość źródła. Polska nie będzie też raczej zwiększać swojego obecnego zaangażowania w siłach KFOR w Kosowie (ok. 300 na 17 tys. natowskich żołnierzy).
pap, ss