Podane w kilkanaście godzin po zamachach nowe, znacznie większe liczby ofiar wśród pracowników ONZ, są zgodne z pierwszymi informacjami na ten temat, które zostały potem zdementowane. Przez wiele godzin obowiązywała wersja, że w zamachach, w których zginęło w sumie kilkadziesiąt różnych osób, poniósł śmierć tylko jeden pracownik ONZ. Potem zaczęto mówić o kilku i dopiero około północy czasu polskiego wrócono do pierwotnej wersji o co najmniej 10 zabitych ONZ-owcach, którą godzinę później zwiększono do 11.
Rzeczniczka ONZ Marie Okabe podkreśla, że przekopywanie gruzów, poszukiwanie ofiar i badanie ich tożsamości wciąż trwa i że bilans ofiar ONZ może jeszcze bardziej wzrosnąć, bo wciąż nie udało się rozpoznać wszystkich zwłok i dotrzeć do wszystkich zaginionych.
"Nadal pewna liczba osób nie jest ujęta, jest to pewna liczba osób uwięzionych pod gruzami, a najnowszy bilans ofiar to 11 zabitych" - powiedziała dziennikarzom po godz. 1 czasu polskiego rzeczniczka ONZ. Podkreśliła, że "sytuacja jest nadal płynna" i zaznaczyła, że "pewną liczbę" osób uznaje się wciąż za zaginione.
Pani Okabe przypomniała, że w agendach ONZ w Algierii zatrudnionych było 19 stałych pracowników ONZ oraz 21 czasowych, a także 115 pracowników obsługi miejscowej.
Łączna liczba wszystkich ofiar przeprowadzonych rano samobójczych zamachów bombowych w Algierze jest również nadal nie precyzyjna i wg różnych źródeł waha się od co najmniej 26 zabitych i prawie 200 rannych do 67 zabitych i kilkuset rannych.
Ta ostatnia, znacznie wyższa liczba jest w pełni wiarygodna, bo pochodzi z algierskiego Ministerstwa Zdrowia, jednak służby ratunkowe działające na miejscu asekurują się i podają niższe dane, obejmujące wyłącznie przypadki w pełni potwierdzone i zidentyfikowane. Jeszcze niedawno udało się wydobyć z zawalonych budynków żywych ludzi i wciąż przypuszcza się, że pod gruzami mogą znajdować się inne żywe osoby.
Do wtorkowych zamachów przeprowadzonych za pomocą samochodów wypełnionych materiałem wybuchowym przyznała się północnoafrykańska filia Al Kaidy o nazwie Al Kaida w Islamskim Maghrebie. Jeden z samochodów został wysadzony w powietrze w pobliżu biur ONZ w rządowo-dyplomatycznej dzielnicy Hydra, drugi koło gmachu Sądu Najwyższego i Rady Konstytucyjnej.
Zaatakowane budynki ONZ mieściły przedstawicielstwa kilku organizacji wyspecjalizowanych: Programu Rozwojowego ONZ (UNDP), Wysokiego Komisarza ONZ do spraw Uchodźców (UNHCR), Światowego Programu Żywieniowego, Międzynarodowej Organizacji Pracy i Funduszu Ludnościowego ONZ.
Od stycznia 1992 roku, kiedy to zaczęto systematycznie sporządzać rejestr zabitych pracowników cywilnych ONZ, do wtorku w różnych punktach zapalnych i krajach świata zginęło ich w sumie ponad 250. Wtorkowy zamach ożywił wspomnienia o tragicznym zamachu na kwaterę organizacji w Bagdadzie w 2003 roku. Zginęły wówczas 22 osoby, w tym przedstawiciel ONZ Sergio Vieira de Mello.
Wysoki komisarz ds. uchodźców ONZ Antonio Guterres powiedział wieczorem w wywiadzie dla telewizji BBC, że jeden z dwóch samochodów wysadzony został dokładnie po środku między budynkami ONZ. "Nie mam wątpliwości, że celem był ONZ" - powiedział Guterres.pap, ss, ab