Karol Górski: Próbowała pani czekolady dubajskiej?
Anna Dudzińska: Nie. Z Dubaju wyjechałam pięć lat temu. Później byłam tam jeszcze dwa razy. Nigdy nie spotkałam się z tą czekoladą. Nie wiem, czy w samym Dubaju jest tak popularna jak u nas.
Ja też jej nie jadłem. Odstrasza mnie cena. Mignęła mi za to opinia, że ta czekolada jest jak sam Dubaj – dobra, interesująca, oryginalna, ale jej fenomen trudno zrozumieć.
Może być w tym dużo prawdy. Dubaj z całą pewnością jest fenomenem socjologicznym. Państwo Zjednoczone Emiraty Arabskie powstało nieco ponad 50 lat temu. Istnieją zdjęcia z lat 60., wykonane z samolotu, na których widać, że w Abu Zabi, czyli obecnej stolicy tego kraju, stały wówczas trzy murowane budynki. Pół wieku później Dubaj stał się synonimem luksusu, miejscem, które przyciąga tysiące turystów. Jednocześnie dzieli ludzi z zewnątrz: połowa ludzkości marzy, by tam pojechać, druga połowa nienawidzi tego miejsca.
Jest pani w stanie wskazać moment, w którym Dubaj stał się tym fenomenem?
Nie wskażę konkretnego roku, ale rozwój Dubaju znacząco przyspieszyła rywalizacja z Abu Zabi, stolicą i najbogatszym emiratem. Abu Zabi ma ropę naftową, Dubaj jest właściwie pozbawiony jej zasobów. Aby móc konkurować ze stolicą, trzeba było ściągnąć do siebie biznes. W ten sposób Dubaj stał się ważnym ośrodkiem finansowym Bliskiego Wschodu. Odbywa się tam wiele targów przyciągających biznesmenów z Afryki i Indii.
Jak to się stało, że trafiła pani do Dubaju?
Mąż dostał tam pracę. A ja zostałam korespondentką Polskiego Radia. Mieszkaliśmy w Dubaju przez cztery lata.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.