"Il Giornale" pisze o "wściekłości" i "rozgoryczeniu" Berlusconiego z powodu - jak się podkreśla - kolejnego ataku sędziów pod jego adresem.
Następnie dziennik cytuje słowa lidera włoskiej centroprawicy: "To jest chory kraj, w którym nie ma już wolności, w którym każdy może być szantażowany, szpiegowany, podsłuchiwany na wszelkie sposoby".
"Jesteśmy wszyscy pod kontrolą Wielkiego Brata" - powiedział Berlusconi. Dodał, że teraz już rozumie, dlaczego w pobliżu jego rzymskiej rezydencji Palazzo Grazioli zainstalowane są kamery. "Otrzymałem też dziwne telefony, na pewno podsłuchiwane" - dodał.
"Stoimy w obliczu zagrożenia demokracji"- oświadczył były premier.
Berlusconi wyraził też oburzenie, że dziennik "La Repubblica" podał nieprawdziwą jego zdaniem wiadomość o śledztwie, prowadzonym przez prokuraturę w Neapolu w sprawie podejrzeń o korupcję i nakłanianie do korupcji.
Sprawa - według gazety - dotyczy zawiłych powiązań między przedstawicielami publicznej telewizji RAI a światem polityki, zwłaszcza zaś próby obalenia rządu premiera Romano Prodiego.
Jak informuje "La Repubblica" Berlusconi zasugerował szefowi produkującej seriale i filmy agencji RaiFiction Agostino Sacca, by zatrudnił cztery aktorki, wśród nich - jak miał mówić - jedną wskazaną przez senatora centrolewicy, który mógłby okazać się przydatny opozycji i przyczynić się do porażki rządu w głosowaniu nad wotum zaufania.
Ponadto "La Repubblica" twierdzi, że z inicjatywy Berlusconiego prowadzono rozmowy z dwoma senatorami, by sprawdzić, czy byliby skłonni przejść na stronę centroprawicy. Jednemu z nich proponowano w zamian za to stanowisko wiceministra w przyszłym rządzie i zwrot kosztów kampanii wyborczej.
W czwartek szef agencji filmowej RaiFiction dobrowolnie zawiesił pełnienie przez siebie obowiązków.
pap, ss