Trump chce usunięcia własnego portretu. Powieszono go zamiast wizerunku Putina

Trump chce usunięcia własnego portretu. Powieszono go zamiast wizerunku Putina

Donald Trump Portret
Donald Trump Portret Źródło: Facebook / Richard Ojeda
Donald Trump wywołał prawdziwą burzę, żądając usunięcia portretu z własną podobizną, który znalazł się w gmachu Kapitolu stanu Kolorado. „Wolałbym nie mieć obrazu niż mieć to” – oburzał się prezydent, wskazując na wątpliwą jakość dzieła, które powstało po tym, jak ktoś wcześniej powiesił w jego miejscu portret Władimira Putina.

Niepozorna galeria prezydencka w gmachu Kapitolu stanu Kolorado nie była miejscem, gdzie spodziewano się politycznej burzy. Jednak portret Donalda Trumpa – a właściwie reakcja byłego prezydenta USA na jego wygląd – wywołał medialną lawinę. Historia obrazu, który miał być jedynie kolejnym elementem wystawy, pokazuje, że również sztuka może stać się polem walki o narrację i tożsamość polityczną.

Trump chce usunięcia własnego portretu. Powieszono go zamiast wizerunku Putina

Wszystko zaczęło się od wpisu Donalda Trumpa na platformie Truth Social w niedzielę 17 marca 2024 roku. Były prezydent wyraził oburzenie jakością swojego portretu wyeksponowanego w Kapitolu stanu Kolorado:

„Nikt nie lubi złego zdjęcia lub obrazu siebie, ale ten w Kolorado, w Kapitolu Stanowym, wystawiony przez gubernatora, wraz ze wszystkimi innymi prezydentami, został celowo zniekształcony do poziomu, którego nawet ja, być może, nigdy wcześniej nie widziałem. Wolałbym nie mieć obrazu niż mieć to” – napisał.

Wpis błyskawicznie obiegł media w USA, a zaraz potem stał się tematem komentarzy w CNN, Fox News i TIME. Problem polegał jednak na tym, że Trump błędnie przypisał odpowiedzialność za portret gubernatorowi Jaredowi Polisowi, demokratycznemu politykowi, który w rzeczywistości nie miał nic wspólnego z zamówieniem dzieła.

Kto naprawdę odpowiada za portret?

Wbrew insynuacjom Trumpa, portret nie został zamówiony ani przez polityków, ani przez oponentów byłego prezydenta. W stanie Kolorado fundusze na portrety prezydenckie tradycyjnie pochodzą z prywatnych darowizn. Zajmuje się tym oddolna organizacja Colorado Citizens for Culture, wspierająca sztukę i kulturę w stanie.

Jak ujawniono w rozmowie z „Colorado Public Radio”, w trakcie prezydentury Trumpa organizacja miała trudności z uzbieraniem wymaganych 10 000 dolarów. Jay Seller, ówczesny prezes organizacji, powiedział w 2018 roku, że przez dłuższy czas „nie wpłynęła ani jedna darowizna”. Brak entuzjazmu darczyńców stanowił niemały kontrast wobec poprzednich prezydentów.

Dopiero prowokacja artystyczno-polityczna przypomniała opinii publicznej o brakującym portrecie.

Putin w miejsce Trumpa. Posypały się datki

Latem 2018 roku członkini lewicowej organizacji ProgressNow Colorado zakradła się do Kapitolu i postawiła na sztaludze portret Władimira Putina, dokładnie w miejscu zarezerwowanym dla wizerunku Donalda Trumpa.

Działanie miało być formą protestu wobec rzekomych prorosyjskich sympatii Trumpa. Katie March, demokratyczna urzędniczka, która pomogła aktywistce dostać się do budynku, została ukarana – straciła poświadczenie bezpieczeństwa i groziło jej postępowanie dyscyplinarne.

„Mamy nadzieję, że świadomość społeczna została podniesiona na temat niebezpieczeństwa rosyjskiego wpływu na prezydenta Stanów Zjednoczonych” – powiedział 9News Ian Silverii, dyrektor wykonawczy ProgressNow Colorado. „Następnym razem użyjemy drzwi wejściowych” – dodał ironicznie.

Wydarzenie odbiło się szerokim echem, wywołując gniew Republikanów. Wśród nich znalazł się Kevin Grantham, ówczesny przewodniczący senatu stanowego, który postanowił działać.

Crowdfunding i sztuka ponad podziałami?

Grantham zorganizował zbiórkę GoFundMe, by wreszcie zrealizować zamówienie na portret Trumpa. Cel – 10 000 dolarów – udało się osiągnąć w ciągu zaledwie 32 godzin dzięki wsparciu około 200 darczyńców, w tym kilku znanych republikańskich działaczy, ale również jednego Demokraty. Dan Pabon, były przedstawiciel stanu z Partii Demokratycznej, tłumaczył swoją decyzję w rozmowie z Colorado Public Radio:

„Sala portretów prezydentów jest wizytówką dla wszystkich uczniów w wieku szkolnym, którzy tu przyjeżdżają, i chciałem się upewnić, że kiedy przejdą, będą mieli pełne doświadczenie wszystkich prezydentów, którzy zostali wybrani”.

Artystka i styl: powrót do tradycji

Autorką portretu została Sarah A. Boardman, brytyjska malarka mieszkająca w Colorado Springs. To właśnie ona stworzyła również portret Baracka Obamy, po śmierci Lawrence’a Williamsa – artysty odpowiedzialnego za 43 wcześniejsze portrety prezydentów.

Podczas ceremonii odsłonięcia w sierpniu 2019 roku Boardman mówiła:

„Mój portret prezydenta Trumpa został nazwany przemyślanym, niekonfrontacyjnym, nie gniewnym, nie szczęśliwym, nie tweetującym”.

Artystka zaznaczyła również, że „za pięć, 10, 15, 20 lat będzie kolejnym prezydentem na ścianie, który jest tylko tłem historycznym i musi wyglądać neutralnie”.

Portret powstał w klasycznym realistycznym stylu, do którego Boardman dopasowała się zgodnie z tradycją i oczekiwaniami Komitetu Doradczego Budynku Kapitolu. Zajęło jej to cztery miesiące. Obraz oparto na oficjalnej fotografii, która została zatwierdzona przez komitet.

Trump niezadowolony

Pomimo wysiłków, Donald Trump nie wydaje się być usatysfakcjonowany efektem końcowym. Jego publiczna krytyka sugeruje, że portret nie spełnia jego oczekiwań estetycznych – być może dlatego, że nie przedstawia go w „zwycięskiej” pozycji, z charakterystycznym uśmiechem czy gestem triumfu.

Co ciekawe, Trump miał okazję otrzymać inny portret – podarowany przez prezydenta Rosji. Jak ujawnił Steve Witkoff, specjalny wysłannik USA, w rozmowie z Tuckerem Carlsonem:

„Trump był wyraźnie wzruszony” po tym, jak Władimir Putin przekazał mu portret wykonany przez czołowego rosyjskiego artystę.
Nie wiadomo jednak, jak wygląda ten obraz – ani czy rzeczywiście trafił do Trumpa.

Nie pierwszy taki przypadek

Trump nie jest pierwszym prezydentem, który wyraził dezaprobatę wobec własnego portretu. Historia zna co najmniej jeden barwny precedens. Theodore Roosevelt nie znosił obrazu autorstwa Theobalda Chartrana, który w 1902 roku zawisł w Białym Domu.

Uważał, że wygląda na nim jak „miauczący kot”. W końcu schował obraz do szafy, a potem kazał go zniszczyć.

Czytaj też:
Sikorski wbił szpilkę Muskowi. Zrobił to z uśmiechem na ustach
Czytaj też:
Fiasko rozmów z Putinem, kampania w cieniu śmierci i nasilenie wojny w cyberprzestrzeni. Co jeszcze w nowym „Wprost”?