Z początku Goldberg nie do końca wiedział, co się dzieje. Choć nazwisko Waltz należy do doradcy Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, dziennikarz nie był pewien, czy to rzeczywiście ten Waltz.
Sprawa stała się jeszcze bardziej podejrzana dwa dni później, gdy Goldberg został dodany do zamkniętej grupy dyskusyjnej nazwanej „Houthi PC small group”. To, co tam zobaczył i przeczytał, wywołało poruszenie nie tylko w mediach, ale też wśród ekspertów ds. bezpieczeństwa i prawa.
Tajna grupa na Signalu: plany wojny na komunikatorze
W grupie znajdowali się domniemani najważniejsi członkowie administracji Trumpa: wiceprezydent J.D. Vance, szef Pentagonu Pete Hegseth, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Waltz oraz – według identyfikatora „S M” – szefowa personelu Białego Domu, Susie Wiles.
Goldberg był jedyną osobą niezwiązaną z polityką, a mimo to nikt nie zauważył jego obecności. Sam przyznał: „nie zabrałem głosu ani razu, nikt też się mną nie zainteresował – sam byłem oznaczony jako 'J G'”.
Już pierwsze wiadomości wskazywały, że uczestnicy rozmawiają o potencjalnym ataku na jemeńskich rebeliantów Huti. Grupa Huti, wspierana przez Iran, kontroluje znaczną część Jemenu i od kilku lat prowadzi ataki na statki handlowe przemierzające Kanał Sueski. Użytkownik „Michael Waltz” pisał, że należy „skoordynować działania ws. Huti przez najbliższe 72 godziny”.
Sprzeczne głosy: Vance w opozycji
Największym zaskoczeniem była postawa użytkownika podpisującego się jako „JD Vance”. Wiceprezydent USA, który 13 marca faktycznie przebywał w stanie Michigan, miał jasno wyrazić swoje wątpliwości wobec operacji militarnej.
„3 proc. amerykańskiego handlu przechodzi przez Suez. 40 proc. europejskiego handlu tamtędy przechodzi. Jest prawdziwe ryzyko, że opinia publiczna nie zrozumie tego i dlaczego to było konieczne. Najważniejszym powodem, by to zrobić jest, jak prezydent powiedział, by wysłać wiadomość” – napisał.
W innym fragmencie przekonywał: „Nie jestem pewien, czy prezydent wie, że taki atak podważy jego dotychczasowe działania na kierunku europejskim”.
Vance zaproponował odłożenie uderzenia o miesiąc, powołując się również na możliwy wzrost cen ropy.
Pentagon kontra wiceprezydent
Zupełnie inny ton przyjął użytkownik „Pete Hegseth”, czyli najprawdopodobniej szef Pentagonu. Choć przyznał, że „nikt nie wie, kim są Huti” i mogą pojawić się problemy z tłumaczeniem sprawy opinii publicznej, argumentował:
„To nie dotyczy Hutich. Widzę tu dwie rzeczy: 1) Przywrócenie wolności żeglugi, podstawowego interesu narodowego; i 2) Przywrócenie mechanizmu odstraszania, który Biden zniszczył”.
Hegseth dodał również: „Jeśli uważasz, że powinniśmy to zrobić, to zróbmy to. Po prostu nienawidzę znów ratować Europy”. W odpowiedzi „JD Vance” wyraził pełne poparcie dla tej opinii: „W pełni podzielam twoją niechęć do europejskiego pasożytnictwa. To żałosne”.
Głos szefowej personelu i kwestia „korzyści ekonomicznych”
Dyskusję uzupełniła wypowiedź użytkownika podpisanego jako „S M”, którego Goldberg zidentyfikował jako Susie Wiles – szefową personelu Białego Domu.
„Prezydent wyraził się jasno: zielone światło, ale wkrótce jasno damy do zrozumienia Egiptowi i Europie, czego oczekujemy w zamian. Musimy też wymyślić, jak wyegzekwować taki wymóg. Np. jeśli Europa tego nie wynagrodzi, to co? Jeśli USA przywrócą wolność żeglugi za ogromne koszty, w zamian trzeba będzie wydobyć jakieś dodatkowe korzyści ekonomiczne”.
Realizacja planu: uderzenie na Huti
Goldberg przez długi czas nie wierzył, że ma do czynienia z autentyczną rozmową najważniejszych urzędników państwowych. Sytuacja zmieniła się diametralnie 15 marca, gdy armia amerykańska faktycznie przeprowadziła serię ataków na cele w Jemenie.
Zbombardowano m.in. siedzibę Najwyższej Rady Politycznej Huti, magazyny z bronią oraz centra dowodzenia. Jak donosiły lokalne źródła, zginęło kilkadziesiąt osób, a wielu innych zostało rannych.
Prezydent Donald Trump ogłosił wówczas: „Lotnictwo USA prowadzi teraz uderzenia na bazy terrorystów i ich obronę powietrzną, by chronić amerykańskie statki i wolność żeglugi”.
Michael Waltz pojawił się później w programie stacji ABC, gdzie bronił decyzji o ataku i atakował poprzednią administrację: „To właśnie bezczynność Bidena doprowadziła do tej eskalacji. Działania prezydenta Trumpa przywracają porządek”.
Czy to było legalne?
Jak relacjonuje Goldberg, po opublikowaniu swojego tekstu skontaktował się z kilkoma prawnikami zajmującymi się prawem federalnym. Wielu z nich wyraziło poważne wątpliwości co do legalności omawiania operacji wojskowych za pośrednictwem prywatnej aplikacji komunikacyjnej.
Takie działania mogłyby potencjalnie naruszyć ustawę o prowadzeniu dokumentacji prezydenckiej (Presidential Records Act), jak również przepisy dotyczące bezpieczeństwa narodowego i przechowywania informacji niejawnych.
Dodatkowo rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Brian Hughes, potwierdził w rozmowie z Goldbergiem, że wiadomości wyglądają na „autentyczne” i że administracja bada, jakim sposobem redaktor naczelny „The Atlantic” znalazł się w tej grupie. Do dziś nie ma jednoznacznego wyjaśnienia.
Komentarze ekspertów
Jak zauważa „The Guardian”, przypadkowe dodanie dziennikarza do grupy, w której toczy się dyskusja o działaniach wojskowych, „pokazuje, jak niestandardowe metody komunikacji przyjęła administracja Trumpa”.
„To rażące naruszenie protokołów bezpieczeństwa” – skomentował prof. Harold Koh, były doradca prawny Departamentu Stanu USA, na łamach „New York Timesa”. – „Gdyby doszło do wycieku, konsekwencje mogłyby być dramatyczne – od strat militarnych po międzynarodowe napięcia”.
Jak podsumował Goldberg: „Nie wiem, czy to przypadek, czy coś więcej. Ale wiem, że przez chwilę mogłem podejrzeć kulisy podejmowania decyzji, które zmieniają świat”.Czytaj też:
Śledczy mają dowody na matactwo Mateckiego. Prokurator: To coś więcej niż obawa