Rzecznik armii USA podpułkownik James Hutton potwierdził w ten sposób wcześniejsze doniesienia dwóch irackich generałów. Zdaniem Huttona, motyw napastnika nie jest znany, ale Irakijczycy twierdzili, że był to bojownik, który przeniknął do armii.
Do zdarzenia doszło 26 grudnia w okolicach Mosulu na północy Iraku. W strzelaninie ranny został ponadto cywilny iracki tłumacz.
W oficjalnym komunikacie armii USA z 28 grudnia informowano, że dwaj żołnierze zginęli od ran poniesionych wskutek wrogiego ostrzału z broni ręcznej.
Tymczasem przedstawiciel irackiej armii gen. Mutaa al-Chazradżi ujawnił, że żołnierze zginęli z ręki irackiego kolegi, który okazał się agentem sunnickich bojowników. "Patrol został zaatakowany przez rebeliantów i (iracki) żołnierz wykorzystał sytuację, zabijając Amerykanów" - wyjaśnił Irakijczyk. Dodał, że żołnierz, który strzelał, został od razu aresztowany przez iracką armię, która prowadzi w tej sprawie przesłuchania. Inny generał, Nur al-Din Hussein podkreślił: "ostrzał był rozmyślny, nie był to wypadek".
Po raz pierwszy od inwazji na Irak w marcu 2003 roku poinformowano o sytuacji, by iracki żołnierz najwyraźniej celowo zastrzelił amerykańskich wojskowych - podała agencja Reutera.pap, em