Naoczni świadkowie powiedzieli gazecie, iż widzieli na własne oczy pracowników spadających z dużych wysokości. Miejsce upadku odgradzano czerwoną taśmą, by nie przyciągały gapiów, a ich ciała były szybko usuwane przez policję. Kierownictwo budowy i policja poleciła pracownikom, by nie mówili o wypadkach rodzinie, znajomym, ani nawet między sobą.
Oficjalnie władze Chin nie potwierdzają doniesień o wypadkach śmiertelnych wśród pracowników budowlanych, a milczenie ze strony ich krewnych kupują wypłacając im wysokie odszkodowania w wys. 13 tys. funtów (26 tys. USD), wobec niespełna 4,40 funta, które robotnicy otrzymują za dniówkę.
Liczba 10 ofiar śmiertelnych, jak zaznacza "The Sunday Times", jest oceną szacunkową. Została ustalona w oparciu o rozmowy ze świadkami zatrudnionymi po 2003 r. i dotyczy tylko wypadków przy budowie głównego stadionu, a nie innych obiektów olimpijskich.
Budowa stadionu olimpijskiego w Atenach na igrzyska 2004 r. pociągnęła za sobą 5 ofiar śmiertelnych, zaś w Sydney (2000) i Atlancie (1996) - jednej osoby. Większość pracowników zaangażowanych do budowy infrastruktury olimpiady to biedni i słabo wykształceni imigranci z centralnych prowincji Chin, bez zawodowego doświadczenia.
Wykorzystanie podwykonawców do prac budowlanych jest, według rozmówców tygodnika, źródłem korupcyjnych nadużyć i obniżki nakładów na bezpieczeństwo. Podwykonawcy najbardziej gorliwie tuszują wypadki śmiertelne, po to, by nie zwrócić na siebie uwagi inspekcji i nie stracić zleceń.
j/pap