Według świadków, w części dzielnic miasta rebeliantów witano okrzykami radości. Inni świadkowie twierdzą, że miejscowy areszt został przez rebeliantów opróżniony. Nie działa też miejscowe radio.Na razie nie wiadomo jaki jest los prezydenta.
Przejęcie stolicy przez rebeliantów potępiła w sobotę obradująca w Addis Abebie Unia Afrykańska. Unia zapowiedziała, że jeśli przejmą oni władzę, nie uzna jej za legalną.
Francuska ambasada w Ndżamenie jest przygotowana do ewakuacji swych obywateli, którzy przebywają w stolicy Czadu. W ciągu dnia do Ndżameny ma przylecieć airbus, który ewakuuje chętnych do kraju.
Francuski minister obrony Herve Morin zapowiedział, że "Europejczykom nie grozi niebezpieczeństwo, lecz sytuacja jest bardzo niepewna".
W Ndżamenie mieszka około 700 Francuzów, w całym Czadzie jest ich ok.1.500.
Ambasada USA zwróciła się za pośrednictwem Internetu do Amerykanów, aby zgromadzili się w jej pomieszczeniach i oczekiwali na ewakuację do kraju.
Czad, którego większość terytorium zajmują pustynie, rozdzierany jest przez wojny domowe i obce interwencje od czasu uzyskania niepodległości od Francji w 1960 r.
Konflikt związany jest z toczącą się od 4 lat wojną w sąsiednim sudańskim Darfurze. Prezydent Czadu pochodzi z tej samej grupy etnicznej co rebelianci w Darfurze.
Władze obu krajów wzajemnie oskarżają się o wspieranie rebeliantów działających po drugiej stronie granicy.pap, ss