Według Tadicia, który opowiada się za integracją Serbii z UE, wybory są "referendum w sprawie drogi, którą Serbia chce podążać. Liczę na to, że wyborcy wybiorą kontynuację reform rozpoczętych w październiku 2000 roku", po obaleniu reżimu Slobodana Miloszevicia.
Z kolei Nikolić po oddaniu głosu po raz kolejny opowiedział się za dalszym zbliżeniem Serbii z Rosją. "W tym momencie Rosja jest bliższym partnerem Serbii niż Unia Europejska, dlatego, że może jej zapewnić rozwój" - powiedział
Do godziny 17.00 frekwencja wynosiła około 51 proc. - nieco więcej niż o tej samej porze w pierwszej turze, która odbyła się 20 stycznia. Według szacunków, uczestnictwo w drugiej turze wyborów może być wyższe o 5 punktów procentowych od rekordowej 60- procentowej frekwencji z pierwszej tury.
Zdaniem politologów wysoka frekwencja może przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść Nikolicia, który pokonał Tadicia w pierwszej turze, zdobywając blisko 40 proc. głosów. Przed dwoma tygodniami Tadić uzyskał poparcie 35,39 proc. głosujących.
Lokale wyborcze będą czynne w niedzielę do godz. 20.00. Pierwsze wstępne wyniki znane będą ok. 23.00.
Wynik wyborów w Serbii oceniany jest przez ekspertów jako najbardziej niepewny w ostatnich latach i równocześnie najważniejszy dla kraju od obalenia reżimu Miloszevicia. Obserwatorzy serbskiej sceny politycznej określają wybory jako referendum za lub przeciw zbliżeniu Serbii z Zachodem.
Do niedzielnych wyborów uprawnionych jest około 6,7 mln ludzi.
Cieniem na wyborach prezydenckich kładzie się sprawa niepodległości Kosowa. Zarówno Tadić, jak i Nikolić są jej zdecydowanymi przeciwnikami.
pap, ss