"Chciałabym, byśmy przestali rozmawiać na ten temat i zajęli się sprawami dotyczącymi codziennego życia ludzi, a nie tymi, które stale dzielą Ukrainę na połowę" - powiedziała premier w wywiadzie dla prywatnej telewizji Inter, odpowiadając na pytanie o swój stosunek do członkostwa Ukrainy w NATO.
Tymoszenko podkreśliła jednocześnie, że ukraińskiemu społeczeństwu potrzebna jest szeroka dyskusja na temat działalności NATO i możliwych następstw wejścia Ukrainy do tej organizacji.
Zdaniem szefowej rządu, dopiero po takiej dyskusji należałoby przeprowadzić referendum w sprawie członkostwa w NATO.
Do niedawna Julia Tymoszenko starała się unikać tematu możliwej obecności Ukrainy w NATO. W kampanii przed przedterminowymi wyborami parlamentarnymi z września ubiegłego roku kwestia członkostwa Ukrainy w Sojuszu Północnoatlantyckim nie była przez nią podejmowana.
Po wyborach, dzięki zawarciu koalicji z proprezydenckim blokiem Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona (NU-LS), w grudniu 2007 roku Tymoszenko została premierem.
W styczniu, wraz z prezydentem Wiktorem Juszczenką i przewodniczącym parlamentu Arsenijem Jaceniukiem, podpisała się pod listem do NATO, w którym ukraińscy politycy proszą o włączenie ich kraju do Planu Działań na Rzecz Członkostwa w NATO już na kwietniowym szczycie Sojuszu w Bukareszcie.
Jak tłumaczy w najnowszym numerze wpływowy kijowski tygodnik "Dzerkało Tyżnia", podpisując "list trojga" Tymoszenko uznała, "że na tym jej zobowiązania wobec kwestii natowskiej, zapisane w umowie koalicyjnej z NU-LS, zostały wyczerpany".
"Rola agitatora i propagandzisty euroatlantyckiej przyszłości Ukrainy nie pasuje pretendentce do stanowiska prezydenta chcącej dostać 51 proc. głosów obywateli, których pojęcie o NATO zostało ukształtowane przez gazetę +Prawda+" - pisze "Dzerkało Tyżnia" nawiązując do organu prasowego radzieckiej partii komunistycznej.
pap, ss