W Ohio i Teksasie można zdobyć łącznie aż 334 delegatów na przedwyborczą konwencję partyjną w Denver.
Głosowanie jest prawdopodobnie ostatnią szansą byłej Pierwszej Damy Hillary Clinton na pokonanie Baracka Obamy.
Senator z Illinois prowadzi z senator z Nowego Jorku, mając od niej o 150 delegatów więcej. Do uzyskania nominacji na konwencji Demokratów potrzeba minimum 2026 delegatów.
Według ostatniego sondażu Reuters/C-SPAN/Houston Chronicle Clinton może zdobyć 47 proc. głosów w Teksasie (Obama - 44 proc.), a w Ohio - 44 proc., niemal tyle samo co Obama.
Jeszcze do poniedziałku w Teksasie, gdzie stawką jest prawie 200 delegatów, Obama cieszył się nieznacznie większym poparciem niż Clinton.
W stanie tym prawybory są otwarte, tzn. głosować mogą także niezależni wyborcy. Faworyzuje to Obamę, którego popiera wielu niezależnych, a nawet niektórzy Republikanie.
W Ohio zaś do tej pory w sondażach prowadziła Clinton, różnicą około 6-8 punktów procentowych.
W Rhode Island większe poparcie ma Clinton, a w Vermoncie - Obama.
W sumie w czterech stanach stawką jest 370 delegatów.
Wśród Demokratów pojawiają się głosy, że jeżeli Clinton przegra w Teksasie i Ohio, powinna sama wycofać się z dalszej rywalizacji o nominację do prezydentury. Zdaniem niektórych polityków, powinna to zrobić dla dobra partii, której szkodzą dalsze spory i kampania obfitująca we wzajemne ataki personalne.
pap, ss