Prezydent Boris Tadić zapowiedział, że zaakceptuje propozycje rządu rozwiązania parlamentu i wyznaczy wybory w proponowanym terminie. Formalna decyzja ma zapaść jeszcze w poniedziałek lub we wtorek.
Premier Vojislav Kosztunica zrezygnował w sobotę ze stanowiska, gdyż - jak powiedział - "gabinet, który nie ma jednolitej polityki w sprawie Kosowa i granic Serbii, nie może funkcjonować".
Skrajni nacjonaliści z Serbskiej Partii Radykalnej (SRS) oraz Demokratyczna Partia Serbii (DSS) Kosztunicy są zdania, że kraje Unii powinny wycofać się z uznania niepodległego Kosowa, nim Serbia rozpocznie rozmowy o członkostwie w UE. Z kolei Partia Demokratyczna (DS) proeuropejskiego prezydenta i niewielka formacja liberalna G17 Plus nie chciały łączyć przyszłego członkostwa w UE ze sprawą Kosowa.
Po ustąpieniu Kosztunicy i formalnym rozwiązaniu rządu Serbia pogrąży się do wyborów w paraliżu politycznym, a władze będą jedynie rozwiązywać jedynie kwestie bieżące - ostrzegają analitycy.
Serbowie po raz drugi w tym roku - wcześniej były wybory prezydenckie - będą musieli opowiedzieć się za lub przeciw Unii Europejskiej. UE nie tracąc czasu wyraziła w poniedziałek nadzieję, że w wyborach zwyciężą siły proeuropejskie. Jednak Serbia od lat jest podzielona na eurosceptycznych nacjonalistów i na zwolenników zbliżenia z Zachodem i w najbliższych wyborach ten podział jeszcze bardziej się uwypukli - pisze AFP.
W tej sytuacji Kosztunica może znów znaleźć się w roli arbitra i zdecydować w którym kierunku kraj pójdzie w najbliższych latach. Media spekulują, że może zwrócić się w stronę skrajnie nacjonalistycznej Partii Radykalnej i w sojuszu z nią pójść do wyborów.ab, pap