W Pekinie oficjalna chińska agencja Xinhua (Sinhua) informuje natomiast o przypadkach "rozmyślnego" podpalania sklepów.
Japońska agencja, która przekazała wiadomość o strzałach w Lhasie, powołuje się na świadków, według których odgłosy strzałów dochodziły ze starej części miasta, gdzie znajdują się główne klasztory buddyjskie. O strzelaninie i zamieszkach w Lhasie informują też - jak podała ambasada USA w Pekinie - przebywający obecnie w mieście Amerykanie. Ambasada USA ostrzegła obywateli amerykańskich przed wyjazdem do Lhasy.
Z kolei agencja Associated Press informuje o wstrzymaniu przez agentów pekińskich biur podróży wyjazdów zagranicznych turystów do Lhasy.
Znajdujący się w mieście zagraniczni turyści mówią o panice, jaką w centrum miasta wywołały oddziały uzbrojonej chińskiej policji.
Cytowany przez AFP francuski turysta około południa przebywał w rejonie świątyni Dżokhang (stanowiącej część kompleksu Potali) gdy nagle znalazł się w grupie Tybetańczyków, niosących białe sztandary - grupa została błyskawicznie rozproszona przez policjantów. Wśród demonstrantów - twierdzi turysta - nie było widać mnichów. Wyraźnie przestraszony miejscowy przewodnik natychmiast odprowadził cudzoziemców do hotelu.
Niemiecki turysta, cytowany przez tę samą agencję, opowiadał, że od trzech dni w Lhasie zamknięte są wszystkie klasztory, a od piątku także sklepy i restauracje. "Na ulicach widać tylko żołnierzy i policję" - relacjonował. Dodał, że miejscowi przewodnicy ostrzegli, by cudzoziemcy nie wychodzili z hoteli, ponieważ w centrum miasta jest niespokojnie.
Z informacji agencji Xinhua wynika, że w piątek w centrum miasta podpalono wiele sklepów, a inne zostały zamknięte przez właścicieli. Naoczni świadkowie, cytowani przez agencję Reutera, także informowali o wielu spalonych sklepach i straganach w Lhasie, przede wszystkim w starej dzielnicy miasta - Barkhor, wokół głównego klasztoru Potali.
Według cytowanych w piątek przez AFP działaczy londyńskiej organizacji Kampanii Międzynarodowej na rzecz Tybetu, w piątek od rana sytuacja w Lhasie uległa zasadniczemu pogorszeniu. W rejonie klasztoru Ramoche spalony został samochód policji chińskiej, która udaremniła wiec okolicznych mieszkańców.
Od początku tygodnia mnisi buddyjscy manifestują w Tybecie i w sąsiednich regionach z okazji 49. rocznicy krwawo stłumionego powstania przeciwko okupacji chińskiej i ucieczce z kraju Dalajlamy XIV. Według miejscowych źródeł klasztory w Lhasie i okolicach miasta w piątek były otoczone przez chińską policję.
Władze w Pekinie przyznały, że w Lhasie doszło do niepokojów, jednak zastrzegły, iż sytuacja "została ustabilizowana".
pap, ss