Według włoskiej gazety kulminacyjnym momentem pożegnalnego wieczoru w Palazzo Chigi była około północy piosenka "Blowin' in the wind" Boba Dylana, którą zagrał i zaśpiewał rzecznik rządu Silvio Sircana - "wirtuoz gitary". Zabrzmiały również inne amerykańskie piosenki, wśród nich: "We shall overcome" ("Zwyciężymy"),
Turyński dziennik przytacza słowa Prodiego, który podczas nieformalnego przyjęcia, w otoczeniu ministrów i współpracowników, przedstawił własną wersję upadku swego rządu, w rezultacie którego rozpisano na 13 i 14 kwietnia przedterminowe wybory.
"Dwa razy wygrałem wybory, ale zdołałem rządzić w sumie niecałych pięć lat" - powiedział Prodi przypominając swój pierwszy rząd w latach 1996-1998 i drugi gabinet, który działał niecałe dwa lata od maja 2006 r.
"Wrogi stosunek gazet i ich właścicieli wszystko tłumaczy: byłem anomalią, której nie byli w stanie wchłonąć. Wszedłem w drogę interesom tu i ówdzie i w końcu zostałem wyrzucony" - miał przyznać Prodi.
Jak twierdzi "La Stampa" ustępujący szef rządu z wielkim rozgoryczeniem mówił także o napięciach z hierarchami włoskiego Kościoła, m.in. z papieskim wikariuszem dla diecezji rzymskiej kardynałem Camillo Ruinim oraz przewodniczącym Episkopatu kardynałem Angelo Bagnasco.
Powodem sporu było głównie odwołanie wizyty Benedykta XVI na rzymskim uniwersytecie La Sapienza. Powodem rezygnacji były protesty niektórych wykładowców oraz studentów. Włoscy hierarchowie mówili potem, że to rząd Prodiego "poradził" papieżowi, by odwołał tę wizytę. Rada ministrów stanowczo te pogłoski zdementowała 24 stycznia, a więc - jak zauważył premier - dokładnie w dniu upadku rządu.
Turyńska gazeta cytuje słowa Romano Prodiego, który odnosząc się do nieporozumień z Kościołem powiedział: "Co za paradoks, że to spotkało mnie, który zawsze miał tak intensywne i głębokie więzi z tym światem".
pap, ss