Był to ich ostatni pojedynek telewizyjny przed ważnymi prawyborami w Pensylwanii, które odbędą się 22 bm.
Kandydaci tym razem starali się unikać ostrych ataków personalnych, a nawet próbowali stworzyć rodzaj wspólnego frontu przeciwko republikańskiemu rywalowi do fotela prezydenckiego, senatorowi Johnowi McCainowi.
Obama i Clinton przyznali, że w przeszłości zdarzały im się błędy i niewłaściwe wypowiedzi.
"Musimy jako Demokraci zebrać wystarczającą ilość głosów aby wygrać w listopadzie" - powiedziała Clinton. "Republikanie, którzy bardzo sprytnie wykorzystują wszystko co prowadzi do zwycięstwa, bez wątpienia wykorzystają nasze błędy" - dodała.
"Nie ma wątpliwości, że Republikanie zaatakują nas" - wtórował jej Obama. Wyraził pogląd, że "przywiązywanie przesadnej wagi do pomyłek jest błędem"
Clinton podkreśliła jednak, że nadal uważa, iż to ona ma większe szanse pokonania McCaina w rozstrzygającym pojedynku jesienią.
Z tą opinią zdecydowanie nie zgodził się Obama.
Komentatorzy podkreślają, że Clinton musi odnieść zdecydowane zwycięstwo w Pensylwanii, jeśli myśli poważnie o swojej kandydaturze. Obama wyprzedza ją pod względem liczby głosów delegatów na krajową konwencję Partii Demokratycznej. Dysponuje on obecnie 1.643 głosami a Clinton - 1.504.
W Partii Demokratycznej nie obowiązuje zasada "zwycięzca bierze wszystko" i dlatego jest mało prawdopodobne aby Clinton udało się wyprzedzić Obamę bez poparcia tzw. superdelegatów, nie zobowiązanych do głosowania na konkretnego kandydata.
Superdelegatów jest ok. 800, z czego 254 zadeklarowało już poparcie dla Clinton a 229 dla Obamy.
pap, ss