"Kosowo jest częścią życia każdego prawosławnego Serba. Wzywamy wszystkich, od naukowców i polityków po najmłodszych i najzwyklejszych synów i córki naszego narodu, by zachowali Kosowo" - głosi przesłanie serbskiej Cerkwi z okazji Świąt Wielkanocnych.
Podkreśla się w nim, że poparcie ze strony Zachodu dla niepodległości Kosowa jest równoznaczne z "ludzką niesprawiedliwością i przemocą światowych mocarstw przeciwko naszemu Kosowu, Serbii i całemu serbskiemu narodowi". "Twórcy tej historycznej niesprawiedliwości chcieli nas zranić w najgorszy sposób i zadać niewyobrażalny ból. Lecz jeśli przysięgniemy (bronić Kosowa), nikt nam go nie zabierze" - napisano w przesłaniu.
Tymczasem prezydent Serbii Boris Tadić po raz pierwszy od czasu, kiedy 17 lutego Kosowo ogłosiło niepodległość, przybył w sobotę do tej byłej serbskiej prowincji. Jego wizytę prezydent zamieszkanego w 90 procentach przez albańczyków Kosowa Fatmir Sejdiu uznał za "polityczny chwyt propagandowy" i "prowokację".
Tadić uczestniczył w nabożeństwie w XIV-wiecznym serbskim klasztorze Visoki Deczani, ok. 90 kilometrów na zachód od Prisztiny, w którym jest pochowany jego założyciel, król serbski, św. Stefan Deczanski.
"Przybyłem tu, by pokłonić się świętym szczątkom króla Stefana, ale przede wszystkim, by spotkać się z ludźmi, którzy żyją na tych obszarach w wielkiej izolacji i wielkiej męce" - powiedział Tadić, nawiązując do sytuacji mniejszości serbskiej w Kosowie, żyjącej w chronionych przez siły międzynarodowe enklawach.
Klasztor Visoki Deczani, wpisany w 2004 roku na listę dziedzictwa światowego UNESCO, znajduje się pod ochroną dowodzonych przez NATO sił KFOR, rozmieszczonych w Kosowie po zakończeniu wojny 1998-1999 między siłami serbskimi i albańskimi separatystami.
Tadić potwierdził, że Belgrad nie uzna ogłoszonej w lutym niepodległości Kosowa. "Mamy obowiązek w przyszłych latach zachować poświęcenie dla tego miejsca, naszego Kosowa i naszej Serbii" - powiedział.
"Jest to okazja, by pokazać instytucjom międzynarodowym, że warto w Kosowie trwać i że możliwe jest znalezienie rozwiązania w tej wyjątkowo trudnej sytuacji" - zaznaczył.
Belgrad, który nie uznaje niepodległości Kosowa, zamierza tam przeprowadzić 11 maja wybory parlamentarne i samorządowe jak w Serbii. Sprzeciwia się temu ONZ, która administruje byłą serbską prowincją od 1999 roku.