Opinię tę, cytowaną w sobotę przez włoską prasę, ustępujący szef rządu wyraził na kilka dni przed przekazaniem władzy w ręce Berlusconiego, który po raz trzeci będzie premierem.
Centrolewicowy rząd Prodiego upadł w styczniu tego roku z powodu utraty większości w Senacie, w rezultacie czego rozpisano przedterminowe wybory. Zakończyły się one zwycięstwem centroprawicy.
W swoim ostatnim przemówieniu w roli szefa rządu, wygłoszonym na zjeździe partii radykałów w Chianciano w Toskanii, Romano Prodi oświadczył: "W ciągu 20 miesięcy, mimo olbrzymich trudności, uratowaliśmy kraj, sprawiając, że z pośmiewiska stał się centrum Europy".
Była to - jak podkreśla dziennik "La Repubblica" - jasna dla wszystkich aluzja do tego, że w 2006 roku przejął on ster rządów po Silvio Berlusconim.
"Rzadko zdarza się, by wygrać wybory z przeciwnikiem, który ma nadzwyczajnie zorganizowane media, w sposób bezprecedensowy w porównaniu ze wszystkimi krajami zachodnimi" - ocenił Prodi, odnosząc się do tego, że dwa razy w 1996 i 2006 roku jego blok wygrał z partią Forza Italia Berlusconiego, który jest magnatem telewizyjnym.
"Ja wygrałem dwa razy i dwa razy nie mogłem dokończyć kadencji" - dodał ustępujący premier, którego pierwszy rząd upadł w 1998 roku z powodu wycofania poparcia przez komunistów.
"Do widzenia i dziękuję" - zakończył przemówienie Romano Prodi, żegnając się nie tylko z radykałami, wchodzącymi w skład jego koalicji, ale w ogóle z polityką, z której zamierza się wycofać.
pap, ss