W programie nadanym przez Pierwszy Kanał BT w niedzielę wieczorem rzecznik Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) Walery Nadtaczajeu opowiedział o szczegółach historii szpiegowskiej, ujawnionej przez BT 23 marca - relacjonuje w poniedziałek oficjalna agencja BEŁTA.
Afera szpiegowska z marca, w której nikt nie został aresztowany, powróciła w oficjalnych mediach w chwili narastającego napięcia w stosunkach między Białorusią a USA. Dzień wcześniej, w sobotę, z Białorusi wyjechało 11 amerykańskich dyplomatów, którzy zostali uznani za osoby niepożądane przez władze w Mińsku.
Nadtaczajeu opowiedział w telewizji, że 13 marca w "konspiracyjnym mieszkaniu", położonym około pół kilometra od amerykańskiej ambasady, zatrzymano prawie wszystkich członków siatki.
Według niego amerykańska ambasada w Mińsku zatrudniła 10 obywateli Białorusi do fotografowania milicjantów, lotnisk i miejscowości nadgranicznych. W sumie - jak twierdzi rzecznik KGB - znaleziono u nich około 5 tysięcy fotografii różnych obiektów.
"W obecnym stadium udało się przerwać próby wciągania obywateli białoruskich w działalność przestępczą określoną w paragrafie 356. kodeksu karnego (zdrada państwa w postaci szpiegostwa)" - podkreślił Nadtaczajeu.
Oświadczył, że siatką kierował attache ds. bezpieczeństwa ambasady USA Kurt Finley, który - zdaniem białoruskich służb specjalnych - jest funkcjonariuszem amerykańskiego Federalnego Biura Śledczego (FBI).
Nadtaczajeu dodał, że Finley "w pośpiechu" opuścił Białoruś. "Jako dyplomata i kadrowy pracownik FBI widocznie dobrze znał białoruskie prawo i zrozumiał, że za jego złamanie przyjdzie odpowiedzieć" - podkreślił.
Większość pracowników ambasady USA została wyproszona z Mińska przez władze białoruskie. Na początku roku w ambasadzie USA było 35 dyplomatów. 12 marca Mińsk na żądanie strony białoruskiej opuściła ambasador Karen Stewart, 27 marca wyjechało pierwszych 17 dyplomatów. Obecnie pozostało ich czterech, w tym charge d'affairs Jonathan Moore.
Rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu Tom Casey, cytowany przez agencję AP, oświadczył w poniedziałek, że nie może na sprawę zareagować inaczej niż śmiechem. "To zupełnie bezpodstawne i nieprawdziwe (oskarżenia). Przykro mi, to po prostu śmieszne" - powiedział.
Dodał, że dyplomacja USA wciąż zastanawia się nad reakcją na wydalenie pracowników ambasady. Rozważa się m.in. zamknięcie placówki dyplomatycznej w Mińsku.
Powodem zaostrzenia stosunków amerykańsko-białoruskich są sankcje USA wobec koncernu naftowego Biełnaftachim, wprowadzone w ramach sankcji wobec reżimu prezydenta Alaksandra Łukaszenki za dławienie opozycji.
pap, ss