Irlandczycy opowiedzieli się przeciwko Traktatowi Lizbońskiemu. Stosunek głosów wyniósł 53,4 proc. (862 415 osób) do 46,6 proc. (752 451). Frekwencja wyniosła 53,1 proc.
Piątkowy wynik niweczy reformatoskie plany Unii Europejskiej. Traktat Lizboński miał usprawnić proces decyzyjny w unijnych instytucjach, jednak by wszedł w życie, musiały go zaakceptować wszystkie z 27 głosujących państw członkowskich. Według państwowej telewizji irlandzkiej RTE, głosowanie na "nie" miało miejsce w wielu regionach wiejskich oraz w miastach, wśród elektoratu robotniczego. Przedstawiciele klasy średniej także w mniejszym stopniu niż oczekiwano poparli Traktat. Premier Irlandii Brian Cowen zaapelował o czas na znalezienie rozwiązania po odrzuceniu Traktatu Lizbońskiego w referendum. Zaznaczył, że w obliczu takiej sytuacji nie istnieje "szybkie lekarstwo". Chwilę po ogłoszeniu wyników referendum, Cowen ocenił, że jest to "wielkie rozczarowanie" dla Wspólnoty. "Wynik wnosi sporą niepewność i oznacza trudną sytuację" - dodał. Premier Irlandii powiedział: "Potrzebujemy przerwy, by zrozumieć, co się stało i dlaczego, a następnie skonsultować (sytuację) w kraju oraz z naszymi europejskimi parterami". Dodał, że rząd "akceptuje i szanuje wybór obywateli". "W demokracji wola narodu wyrażona w głosowaniu jest suwerenna" - podkreślił. "Dzisiaj mam w szczególności na uwadze naszych partnerów z UE, dla których to głosowanie oznacza duże rozczarowanie i potencjalne zahamowanie wielu lat wysiłków" - przyznał Cowen. Z godziny na godzinę kolejne państwa zabierają swój głos w aprawie negatywnego wyniku referendum. Niemcy i Francja wyrażają ubolewanie i jednocześnie pragnienie, aby proces ratyfikacji Traktatu był kontynuowany - głosi wspólne oświadczenie kanclerz Angeli Merkel i prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Kanclerz Niemiec dodała, że nie potrafi na razie odpowiedzieć, jak ma wyglądać wyjście z tej sytuacji. Pytana, czy uważa, że Unia Europejska znalazła się w kryzysie, Merkel odparła: "Nawet nie chcę wypowiadać tego słowa". Opinia na temat wyniku referendum w Irlandii nadchodzi także ze strony polskiego rządu. Premier Donald Tusk w oficjalnym oświadczeniu pisze: "(...) Wynik referendum w Irlandii z pewnością wymaga zajęcia stanowiska przez rząd Irlandii, a następnie debaty w gronie szefów państw i rządów już w najbliższym tygodniu - podczas posiedzenia Rady Europejskiej, która się spotyka 19 czerwca 2008 r. Debata ta nie powinna się jednak stać pretekstem do pouczania i krytykowania jednego kraju. Zastanówmy się co uczynić dla lepszego zrozumienia przez Europejczyków traktatu i wynikających zeń korzyści (...)" "Unia Europejska nie może zaprzepaścić siedmiu ostatnich lat, jakie poświęciła na przyjęcie nowego traktatu, i mimo irlandzkiego "nie" dla Traktatu z Lizbony, musi iść naprzód" - uważa polska komisarz ds. regionalnych Danuta Huebner. Nie brakuje także słów aprobaty wobec sytuacji w Irlandii. Znany ze sceptycznej postawy wobec procesu integracji europejskiej prezydent Republiki Czeskiej Vaclav Klaus wyraził zadowolenie z powodu odrzucenia Traktatu Lizbońskiego w czwartkowym referendum w Irlandii. Jego zdaniem, wynik głosowania oznacza "zwycięstwo wolności". "W jednym jedynym spośród 27 państw UE odbyło się w sprawie Traktatu Lizbońskiego referendum. Tylko w jednym jedynym państwie UE politycy umożliwili obywatelom wyrażenie ich poglądu. Wynik jest chyba dla wszystkich jasnym przesłaniem. Jest zwycięstwem wolności i rozumu nad sztucznymi elitarystycznymi projektami i europejską biurokracją" - głosi oświadczenie Klausa. ab, keb, nd, pap