"Wszystkie 27 państw musimy zaprosić do rodziny i nikogo nie możemy pozostawić na zewnątrz. Europa pracuje dla wszystkich" - powiedział Sarkozy, prezentując francuskie priorytety w UE.
Podkreślając, że jest przeciwny "Europie dwóch prędkości" Sarkozy powiedział, że być może będzie to kiedyś - "niestety" - "ostatnie z możliwych rozwiązań. Ale Europa drogo zapłaciła za mur i dyktatury narzucone 80 milionom Europejczyków. Zastanawiajmy się, zanim kogoś wyrzucimy" - mówił. W tym kontekście przypomniał, że Polska wyzwoliła się z komunizmu dzięki takim ludziom jak Lech Wałęsa i Jan Paweł II. Podkreślił, że kiedy toczyły się negocjacje w sprawie Traktatu Lizbońskiego w czerwcu ubiegłego roku, on sam osobiście zaangażował się, by "Polska miała należne jej miejsce w Europie" i nie została pozostawiona poza Unią.
Sarkozy zaapelował kolejny raz do prezydenta Lecha Kaczyńskiego o "dotrzymanie słowa" i podpisanie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. "To nie jest kwestia polityki, to kwestia moralności" - powiedział.
Nicolas Sarkozy potwierdził, że szukanie rozwiązania w sprawie przyjęcia traktatu, odrzuconego w irlandzkim referendum, będzie priorytetem francuskiego przewodnictwa w UE; podkreślił, że traktat "to kompromis, którego wszyscy sobie życzą" i nie ma mowy o nowych renegocjacjach.
Prezydent wyraził nadzieję, że Francja "albo na szczycie w październiku, albo w grudniu" przedstawi propozycję w tej sprawie. Tak, by Europejczycy jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2009 wiedzieli, na podstawie jakiego traktatu europarlament będzie funkcjonował. Aby "szukać rozwiązania" już 21 lipca Sarkozy pojedzie do Irlandii.
Sarkozy kolejny raz powtórzył, że bez nowego traktatu nie będzie możliwe dalsze rozszerzenie Unii. "Nie żałuję, że doszło do rozszerzenia UE. Ale nie możemy popełnić tych samych błędów. Jeżeli chcemy nowego rozszerzenia, potrzebne są wcześniej nowe instytucje. (...) Jeżeli chodzi o Chorwację, to musimy kontynuować negocjacje, ale jeżeli Europa ma się poszerzyć, to potrzebujemy nowych instytucji" - apelował. "To nie jest szantaż. To uczciwość, spójność i logika" - dodał.
W przemówienie Sarkozy'ego pojawił się jeszcze jeden polski wątek: "polskiego hydraulika". Informując o otwarciu francuskiego rynku pracy dla obywateli z nowych państw UE od 1 lipca, Sarkozy powiedział, że to nie była łatwa decyzja i wielu go przed nią ostrzegało. "Podjąłem tę decyzję i jak zwykle najgorsze nie nastąpiło. Nie podobała mi się dyskusja o polskim hydrauliku. Wyniknęła z niej tylko szkoda dla mojego kraju i nie służyło to UE" - wyznał.
Podkreślił też, że "pierwszym zadaniem" przewodnictwa Francji w UE "będzie pokazanie Europejczykom, że Europa może ich chronić, nie będąc jednocześnie protekcjonistyczna". To zadanie Francja chce osiągnąć, realizując cztery znane już priorytety w UE na najbliższe sześć miesięcy: politykę imigracyjną, porozumienie w sprawie paktu energetyczno-klimatycznego, budowę europejskiej obronności oraz reformę Wspólnej Polityki Rolnej w kontekście wzrostu cen.
Zobowiązując się, że Francja będzie dążyć do politycznego porozumienia w sprawie pakietu energetycznego, który ma odpowiedzieć na zmiany klimatyczne, Sarkozy wyraził przekonanie, że zaproponowany kompromis dotyczący redukcji emisji CO2 to kompromis "zdroworozsądkowy, a nie lewicowy czy prawicowy".
Jednocześnie zwrócił uwagę na problemy nowych krajów UE, w których "energia opiera się na węglu" i realizacja celów redukcji emisji CO2 będzie kosztowna. "Wiem, że dokonują wielkich wysiłków i mówią nam: nie podminowywujcie naszego wzrostu gospodarczego. Z pewnością jest jakaś możliwość zadowolenia wszystkich i my pracujemy na tym, by nie skazywać ich na spadek wzrostu gospodarczego (...), ale Europa musi (w kwestii walki ze zmianami klimatycznymi) dać przykład i nie możemy się wycofać". Jednocześnie Sarkozy zapewnił, że w pakiecie przepisów dotyczących ochrony środowiska musi znaleźć się zakaz delokalizacji firm, które chciałyby przenosić się do miejsc, gdzie nie obowiązują tak rygorystyczne normy ochrony środowiska i walki ze zmianami klimatycznymi. "Nie zaakceptuję delokalizacji. To byłoby samobójstwo" - powiedział.
Przyznał, że francuskie przewodnictwo "będzie trudne". "Ale jestem świadomy, że mam bronić interesów nie swojego kraju, ale UE. I trzeba grać grupowo. Mam nadzieję, że po 6 miesiącach powiecie, że Europa poczyniła postęp" - zakończył, otrzymując od eurodeputowanych przemówienie oklaski na stojąco.
Francja od 1 lipca kieruje przez pół roku pracami Unii Europejskiej.
pap, em