"Dla polskiej opinii publicznej - mimo że prawnie te sprawy nie są powiązane - to jednak obydwie mają swój kontekst europejski. Też liczylibyśmy na zrozumienie przez Komisję tej sytuacji" - podkreślił Sikorski na wspólnej konferencji z szefem niemieckiej dyplomacji Frankiem-Walterem Steinmeierem.
Odniósł się w ten sposób do pytania dziennikarzy o nieoficjalne doniesienia niektórych mediów, jakoby Traktat Lizboński mógł stać się kartą przetargową w sprawie polskich stoczni. Rząd miałby zaproponować UE, by zrezygnowała z żądania zwrotu miliardów pomocy publicznej dla stoczni, w zamian za szybką ratyfikację przez Polskę traktatu reformującego Wspólnotę, który czeka jeszcze na podpis prezydenta.
Sikorski odparł, że o tej sprawie rząd nie dyskutował, ale może przedstawić swe osobiste zdanie. "To są inne porządki. Jedno to jest kwestia traktatowa, wypełnienie prawne podpisów, jakie złożył premier, złożyłem ja, i tego, co wynegocjował prezydent" - wyjaśnił Sikorski.
"Sprawa stoczni to problem po pierwsze zadawniony. Jest pewnym paradoksem, że pierwszy rząd, który przedstawił wiarygodny program prywatyzacji i wyprowadzenia stoczni na prostą, ma w tej sprawie tak nieustępliwe stanowisko Komisji Europejskiej" - ocenił. Zapewnił, że polskie władze będą stosować "wszelkie proceduralne środki", aby prywatyzacja stoczni odbyła się na zasadach rynkowych i z jak najlepszymi skutkami dla konkurencyjności, dla załóg i skarbu państwa.
"Wierzymy, że Komisja Europejska to ma na sercu, a nie interesy lobbystów czy inwestorów" - dodał Sikorski.
Szefowie dyplomacji Polski i Niemiec odwiedzili w sobotę miejscowość Loecknitz w powiecie Uecker-Randow, oddaloną o około 20 km od granicy z Polską. Uczestniczyli oni w uroczystości wręczenia świadectw maturalnych w polsko-niemieckim gimnazjum i liceum w Loecknitz, w którym 150 na 400 uczniów to Polacy.
pap, em