Od poniedziałku, gdy Leterme niespodziewanie złożył na ręce Alberta II swą dymisję, monarcha prowadził konsultacje polityczne z czołowymi politykami.
W rezultacie tych rozmów wyznaczył trzech mediatorów, których zadaniem jest znalezienie rozwiązania sporu dzielącego Flamandów i francuskojęzycznych mieszkańców Walonii i Brukseli. Dwaj politycy frankofońscy oraz jeden flamandzki mają przedstawić swoje pierwsze propozycje już pod koniec lipca.
Osią sporu dzielącego Flamandów, którzy stanowią 60 proc. ludności ponad 10-milionej Belgii i francuskojęzyczych mieszkańców Walonii i Brukseli jest stosunek do wzmocnienia regionów kosztem państwa federalnego, a także wyborcze i językowe prawa frankofonów mieszkających we flamandzkich gminach pod Brukselą.
Przywódca flamandzkich chadeków Leterme postanowił ustąpić po tym, gdy do połowy lipca jego pięciopartyjnej koalicji rządowej nie udało się osiągnąć rozwiązania tego sporu. Tymczasem, takie właśnie zadanie premier sobie wyznaczył, gdy obejmował urząd niespełna cztery miesiące temu, po dziewięciomiesięcznym kryzysie politycznym.
Belgia złożona jest z trzech regionów: francuskojęzycznej Walonii, niderlandzkojęzycznej Flandrii oraz dwujęzycznej, lecz zamieszkanej w większości przez frankofonów Brukseli. Z zasady frankofoni z Walonii głosują w wyborach na swoje listy frankofońskie, zaś Flamandowie z Flandrii - na flamandzkie.
Wyjątkiem jest obejmujący obie strefy językowe okręg wyborczy, na który składa się 19 gmin regionu brukselskiego, a także 35 gmin wokół dwóch flamandzkich miast Hal i Vilvorde. Dzięki wyjątkowemu statusowi, frankofoni mieszkający w tych gminach flamandzkich mogą głosować na frankofońskie listy z Brukseli, zaś Flamandowie mieszkający w stolicy - na flamandzkich kandydatów z Hal i Vilvorde.
Flamandowie od lat domagają się podziału okręgu zgodnie z zasadą, że mieszkańcy Flandrii, nawet jeśli są frankofonami, powinni głosować na listy flamandzkie.
nd, pap