Juszczenko ograniczył się jedynie do krótkiej twierdzącej odpowiedzi na pytanie o związek Żwanii z zamachem na jego życie.
Nieudana próba otrucia obecnego prezydenta Ukrainy miała miejsce we wrześniu 2004 roku, podczas kampanii prezydenckiej. Austriaccy lekarze orzekli później, że pogorszenie stanu zdrowia Juszczenki było spowodowane zatruciem dioksynami, czyli silnie toksycznymi związkami chemicznymi o działaniu rakotwórczym. Ślady ich działania widoczne są na twarzy prezydenta do dziś.
Juszczenko utrzymuje, że wie, kto zlecił otrucie go, lecz zamierza ujawnić mocodawców dopiero po zakończeniu śledztwa.
Żwanija, deputowany proprezydenckiego bloku Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona twierdzi, że Juszczenki nie próbowano otruć, lecz przeszedł on zatrucie pokarmowe, które jego sztab wyborczy wykorzystał w celach politycznych. Uważa on, że wyniki badań zostały sfałszowane.
Żwaniję wezwano w środę do prokuratury na przesłuchanie, lecz deputowany odmówił składania zeznań powołując się na swój immunitet parlamentarny. Powiedział, że śledztwo, które prowadzi prokuratura, przekształciło się w "show".
Media zwróciły uwagę, że Żwanija - dawny współpracownik prezydenta Ukrainy - obecnie pozostaje z nim w poważnym konflikcie.
Prokuratorzy przyznali w środę, że po niemal czteroletnim dochodzeniu nie mają podejrzanych o próbę otrucia Juszczenki.
ab, pap