Wiec rozpoczął się po godzinie 19.00 na placu Republiki w centrum Belgradu. Na początku demonstracji policja szacowała liczbę jej uczestników na 15 tysięcy, o wiele mniej niż spodziewali się organizatorzy.
Na ulicach rozmieszczono siły prewencyjne policji, gdy autobusy wypełnione demonstrantami ze skrajnie nacjonalistycznej Partii Radykalnej oraz mniejszych ugrupowań nacjonalistycznych i skrajnie prawicowych przybyły ze wszystkich stron Serbii i z Bośni na antyrządowy wiec pod hasłem "Wolność dla Serbii".
Wielu uczestników wiecu wykrzykiwało hasła przeciw prozachodniemu prezydentowi Borisowi Tadiciowi i nawoływało do jego śmierci.
Po aresztowaniu Karadżicia Serbska Partia Radykalna oskarżyła Tadicia i nowy rząd o zdradę. Na wiecu sekretarz tej partii Aleksandar Vuczić zaapelował o odsunięcie od władzy obecnego gabinetu.
"Dziękujemy wam za udowodnienie, że Serbia nie jest martwa, chociaż jest zabijana przez Borisa Tadicia. Złodzieje i bandyci rządzą Serbią. Walczymy o Serbię i będziemy mieli wolną Serbię. Jesteście najlepszą częścią Serbii" - powiedział Vuczić przy ogromnym aplauzie wiwatującego tłumu.
Demonstranci nieśli portrety Karadżicia, poszukiwanego przez trybunał haski byłego dowódcy wojskowego Serbów bośniackich Ratko Mladicia, sądzonego obecnie w Hadze za zbrodnie wojenne lidera radykałów Vojislava Szeszelja i Slobodana Miloszevicia - zmarłego w areszcie ONZ-owskiego trybunału dawnego prezydenta Serbii i Jugosławii.
Na wiecu obecny był brat Radovana Karadżicia, Luka.
Z powodu incydentów, do jakich doszło podczas poprzednich demonstracji, wiele ambasad w pobliżu miejsca, gdzie odbywał się wiec, otrzymało dodatkową ochronę policji, zwłaszcza ambasada USA i Chorwacji, a także siedziba serbskiej telewizji.
Po wiecu demonstranci mieli przemaszerować ulicami w centrum miasta pod gmach parlamentu.
pap, keb