Około 600 osób (według oceny policji) demonstrowało w bezpośrednim sąsiedztwie ambasady Chińskiej Republiki Ludowej mieszczącej się przez jednej z najbardziej reprezentacyjnych ulic stolicy Francji.
Uczestnicy protestu przyszli z flagami tybetańskimi i transparentami, na których napisano "Wolność dla Chin, Wolność dla Tybetu" i "Sarko kolaborantem, Hu Jintao - mordercą". (Ostatnie hasło nawiązuje do prezydentów Francji i Chin - Nicolasa Sarkozy'ego i Hu Jintao - przyp. PAP).
Dwieście lub trzysta osób z Ligi Obrony Praw Człowieka, wśród których była grupa Tybetańczyków, demonstrowało niedaleko paryskiego Trocadero, po czym ruszyło w stronę ambasady chińskiej.
Paryska prefektura policji zabroniła w czwartek wszelkich demonstracji w pobliżu chińskiej ambasady, ale w piątek rano sąd administracyjny dla miasta Paryża uchylił ten zakaz, z czego skorzystali demonstranci.
W mieście będącym siedzibą władz Unii Europejskiej, w Brukseli przed ambasadą chińską demonstrowało w piątek na krotko przed otwarciem olimpiady w Pekinie około 300 osób. Domagano się poszanowania praw człowieka i swobód religijnych.
We Włoszech jedynie niewielka, ale mająca znaczny wpływ na opinię publiczna Partia Radykalna zorganizowała demonstrację, która odbyła się w Asyżu.
Członkowie organizacji Reporterzy bez Granic (RSF) emitowali z różnych punktów na terenie Chin za pomocą miniaturowych nadajników 20-minutowe programy radiowe na fali 104,4 FM; ich tematem było łamanie praw człowieka w Chinach.
Programy nadano z różnych miejsc w pobliżu Pekinu w mandaryńskiej odmianie chińskiego, po angielsku i po francusku. Kilku członków RSF zdołało przemycić w tym celu do Chin miniaturowe nadajniki radiowe z antenami wmontowanymi w inne przywiezione przedmioty.
Reporterzy bez Granic ogłosili, że była to pierwsza emisja nie autoryzowanego przez państwo programu radiowego od czasu objęcia w Chinach władzy przez partię komunistyczną w 1949 roku.pap, em