"Moskwa grozi siłą każdej republice dawnego ZSRR aspirującej do członkostwa w NATO" - powiedział w wywiadzie dla wtorkowego "Daily Telegraph", zamieszczonym w poniedziałek na internetowych stronach pisma.
Zarówno Gruzji, jak i Ukrainie na ostatnim szczycie NATO w Bukareszcie obiecano przyjęcie do sojuszu, choć bez wyznaczenia terminu.
"Operacja rosyjska w Gruzji posłuży do odstraszenia każdej innej republiki byłego ZSRR ze znaczną mniejszością rosyjską (...) Jej sens wykracza poza zagwarantowanie statusu enklaw stworzonych przez Rosjan i bezpieczeństwa jej mieszkańców" - podkreślił Eyal.
"Moskwa wysłała wyraźny sygnał pod adresem rządów państw, na których terytoriach mieszka rosyjska mniejszość. Rosja mówi tym rządom, że o statusie enklaw zamieszkanych przez Rosjan decyduje tylko ona sama i nikt inny" - dodał.
Jego zdaniem Moskwa "udzieliła pośredniej wojskowej gwarancji" rosyjskiej mniejszości w republikach dawnego ZSRR, zwłaszcza na Ukrainie, gdzie rosyjskojęzyczna ludność mieszka na wschodzie kraju i na Krymie.
Eyal wyprowadza stąd wniosek, że z punktu widzenia Rosji układ sił w Europie zasadniczo się zmienił po zbrojnej interwencji w Gruzji i że Moskwa sama przyznała sobie prawo wetowania przyjmowania przez NATO przyszłych członków.
pap, keb