Przemawiając przed Białym Domem, prezydent oświadczył, że "Stany Zjednoczone oczekują, iż Rosja przerwie wszelką wojskową działalność w Gruzji i wycofa swoje siły, które wkroczyły w ostatnich dniach do tego kraju".
Bush powiedział, że według otrzymywanych przez Waszyngton doniesień wojska rosyjskie, wbrew deklaracjom Moskwy, nadal prowadzą operacje w Gruzji.
"Trwające wciąż działania Rosji dają powody do poważnych wątpliwości co do jej intencji w Gruzji i całym regionie. W ostatnich latach Rosja stara się wejść do dyplomatycznych, politycznych, ekonomicznych i wojskowych struktur XXI wieku. USA popierały te wysiłki. Teraz Rosja naraża na szwank spełnienie swoich aspiracji, podejmując w Gruzji działania, które są niezgodne z zasadami tych instytucji" - powiedział Bush.
Nie sprecyzował jednak, jakie struktury ma na myśli. Rosja została przyjęta do grupy G-8 - klubu największych potęg gospodarczych świata. Nie aspiruje do członkostwa NATO ani Unii Europejskiej. Zależy jej tylko na wejściu do Światowej Organizacji Handlu (WTO), co uważa się za jedyną obecnie dźwignię nacisku na Kreml.
Podkreślił też "niewzruszone" - jak powiedział - poparcie USA dla niepodległości Gruzji.
"Stany Zjednoczone popierają demokratycznie wybrany rząd w Gruzji. Nalegamy, żeby respektowano suwerenność i integralność terytorialną Gruzji" - zaznaczył.
Poinformował, że USA wysłały do Gruzji wojskowe samoloty transportowe C-17 z pomocą humanitarną, i wezwał Rosję, aby nie przeszkadzała w dostarczeniu jej dla potrzebujących.
"Oczekujemy, że Rosja wpuści wszelkiego rodzaju pomoc humanitarną. Oczekujemy, że zapewni, by wszystkie linie łączności i transportu, włącznie z portami morskimi, lotniskami, drogami i przestrzenią powietrzną, pozostały otwarte dla dostaw pomocy oraz cywilnego tranzytu" - oświadczył.
Powiedział też, że "w celu okazania naszej solidarności z narodem gruzińskim" wysyła sekretarz stanu Condoleezzę Rice do Paryża, aby kontynuowała tam dyplomatyczne wysiłki na rzecz rozwiązania kryzysu. Rice ma się potem udać do Tbilisi.
ND, PAP