Urzędnicy państwowi odpowiedzialni za pobieranie opłat za prawa do eksploatacji surowców od koncernów paliwowych przyjmowali prezenty, manipulowali kontraktami, brali udział w libacjach suto zakrapianych alkoholem i narkotykami – donosi dziennik "Washington Post" na podstawie opublikowanego wczoraj raportu federalnego.
Pracownicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zajmujący się przygotowaniem raportu z przerażeniem stwierdzili, że kilkunastu urzędników państwowych, w tym były dyrektor, chodzili na wystawne kolacje, jeździli na ekskluzywne wakacje, przyjmowali bilety na mecze – a wszystko to na koszt firm paliwowych. Często dochodziło też do kontaktów seksualnych między pracownikami firm a urzędnikami. Co ciekawe, przyłapani urzędnicy nie wykazują skruchy i nie widzą w swoim postępowaniu niczego niestosownego, dodaje gazeta.
Autorzy raportu zaznaczają, że "odkryli kulturę nadużywania nielegalnych substancji i rozwiązłości, w której pracownicy przyjmowali bonusy z niespotykana częstotliwością."
Najwięcej zarzutów było pod adresem urzędników zatrudnionych przy programie „royalties-in-kind", w ramach którego spółki naftowe płaciły należności rządowi federalnemu w postaci ropy i gazu a nie gotówki.
Firmy wymienione w raporcie to między innymi Chevron, Shell, Hess Corp oraz spółka z Denver, Gary-Williams Energy Corp.
im
Autorzy raportu zaznaczają, że "odkryli kulturę nadużywania nielegalnych substancji i rozwiązłości, w której pracownicy przyjmowali bonusy z niespotykana częstotliwością."
Najwięcej zarzutów było pod adresem urzędników zatrudnionych przy programie „royalties-in-kind", w ramach którego spółki naftowe płaciły należności rządowi federalnemu w postaci ropy i gazu a nie gotówki.
Firmy wymienione w raporcie to między innymi Chevron, Shell, Hess Corp oraz spółka z Denver, Gary-Williams Energy Corp.
im