Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (BAŻ) wydało w tym tygodniu raport dotyczący przekazywania informacji na temat wyborów w białoruskich gazetach, radiu i telewizji.
"To, co najważniejsze, o czym dziś można już mówić, to fakt, że środki masowej informacji na Białorusi nie wypełniły(...) swojej misji w pełnej mierze" - podkreśliła szefowa organizacji Żanna Litwina.
"W społeczeństwie, pomimo bardziej otwartego podejścia do wyborów niż dotychczas, media niczego nie zmieniły, nie przyjęły roli platformy, trybuny, gdzie toczyłaby się dyskusja polityczna, gdzie oceniano by programy różnych kandydatów" - mówiła.
BAŻ między 5 a 20 września przebadało relacje czterech kanałów telewizyjnych o zasięgu ogólnokrajowym i regionalnym, trzech rozgłośni radiowych, dziewięciu gazet i czterech internetowych portali informacyjnych. Analizowano główne programy informacyjne i sprawdzano czas poświęcony kandydatom na deputowanych do parlamentu, a także ton relacji.
Stowarzyszenie zauważyło jednak, że przysługujący ubiegającym się o mandat darmowy czas antenowy w mediach państwowych nie miał żadnego wpływu na wyborców lub miał tylko niewielki wpływ, gdyż do emisji doszło poza czasem wysokiej oglądalności. Ponadto media państwowe, zamiast bardziej skoncentrować się na osobach startujących w wyborach, poświęcały uwagę technicznym aspektom głosowania. Oprócz tego białoruskie media w największej mierze zainteresowane były prezydentem Aleksandrem Łukaszenką lub samą komisją wyborczą.
Z raportu wynika też, że tam, gdzie udostępniono więcej miejsca kandydatom, przedstawiano opozycję w negatywnym świetle.
NGO podkreśla, że cały przekaz potwierdził jedynie dotychczasową praktykę pomniejszania wagi konkurencji i minimalizowania różnic między programami politycznymi.
"Nie ma realnego wyboru. Ludzie będą dziś wybierać kandydatów, patrząc na ich wykształcenie, wiek, powab, jacy są mili. Nie będzie natomiast wyboru między opcjami politycznymi" - podkreśliła Litwina.
"Co także bardzo ważne, nie przekazano idei konieczności przemian. Pojawił się natomiast stereotyp stabilności władzy" - przyznała szefowa BAŻ.
Przypomniała, że obecnie na Białorusi istnieją trzy gazety nie podlegające kontroli władz. Jednak podstawowym problemem niezależnej prasy jest dystrybucja; bądź państwowy monopol nie pozwala na jej sprzedaż w kioskach, bądź w ogóle odmawia druku. Taki los spotkał na przykład "Narodną Wolę" i 14 innych gazet.
Ponadto po zmianie prawa prasowego od lutego restrykcje obejmą również media elektroniczne, a więc informacyjne portale internetowe, dotychczas stanowiące źródło względnie obiektywnej informacji. Będą one traktowane jako normalne środki przekazu, a więc będą podlegały kontroli rządowej.
Litwina zwróciła także uwagę, że nadające po białorusku media zagraniczne, takie jak Radio Swaboda, Europejskie Radio dla Białorusi czy też emitująca sygnał z Polski telewizja Biełsat, pomimo przekazu obiektywnych informacji nie cieszą się zaufaniem Białorusinów, gdyż są finansowane ze źródeł zagranicznych.
"W odróżnieniu od wszystkich poprzednich kampanii wyborczych - i nieważne, czy były to wybory prezydenckie, czy parlamentarne - przed obecnymi wyborami (w białoruskich mediach) nie było gry strachem, nie było tworzenia obrazu wroga - powiedziała Litwina. - Wszyscy zarejestrowani kandydaci mieli równy dostęp do mediów państwowych. To jednak niczego nie zmieniło w społeczeństwie; ludzie traktowali ich jako kolejne +gadające głowy+".
Litwina nie spodziewa się, by po wyborach nastąpiły jakiekolwiek pozytywne zmiany. Jej zdaniem media pozostaną środkiem kontroli społeczeństwa. Wobec przestrzeni informacyjnej i środków masowego przekazu polityka - tak jak wcześniej - "będzie twarda, konsekwentna i bardzo surowa" - podkreśliła.
pap, keb