Media w Brazylii obszernie relacjonowały potyczkę, jaka wywiązała się między umundurowanymi policjantami, a pracującymi w cywilu detektywami, gdy kilkuset z nich próbowało przełamać kordon zabezpieczający budynek władz stanowych.
Padły strzały, użyto gazu łzawiącego i granatów ogłuszających. Do akcji ruszyły wozy bojowe. Bitwa trwała kilka godzin.
Lekarze z pobliskiego szpitala im. Alberta Einsteina poinformowali, że przyjęto co najmniej 13 osób z lekkimi obrażeniami. Inne źródła twierdzą, że niektórzy odnieśli poważniejsze rany.
Zgodnie z brazylijskim prawem w każdym stanie istnieją co najmniej dwie formacje policyjne: jedna - w uniformach - zajmuje się utrzymywaniem porządku publicznego, druga - nieumundurowana - prowadzi dochodzenia. W niektórych miastach ponadto działa straż miejska.
Detektywi z Sao Paulo strajkują od miesiąca, domagając się wyższych zarobków. Chcą 15-procentowej podwyżki, skrócenia czasu pracy do 40 godzin tygodniowo, prawa do wcześniejszej emerytury i gwarancji, że w 2009 roku ich pensje wzrosną o dalsze 12 proc.
W ubiegłym tygodniu rząd zaproponował im tylko 6,2-proc. wzrost płac, dlatego też zdecydowali się na ostrzejszą formę protestu.
Gubernator stanu Sao Paulo Jose Serra podkreślił, że strajk nie jest drogą do osiągnięcia porozumienia.
ND, PAP