Taką opinię wyraził w jego imieniu zastępca szefa kancelarii prezydenckiej Ołeksandr Szłapak. "Prezydent uważa, że niewykorzystanie takiej możliwości mijałoby się z celem" - powiedział.
Decyzja o dalszych działaniach Juszczenki w sprawie wyborów zapadnie na zaplanowanym w poniedziałek posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) - poinformował Szłapak.
9 października prezydent Ukrainy rozwiązał parlament i wyznaczył termin wyborów na 7 grudnia. Oczekiwał wtedy, że Rada Najwyższa uchwali zmiany w budżecie, które pozwolą je sfinansować. Tak się jednak nie stało, gdyż do debaty w tej sprawie nie dopuścił Blok premier Julii Tymoszenko (BJuT), który zablokował obrady izby.
Ugrupowanie szefowej rządu sprzeciwia się wyborom, a sama premier tłumaczy, iż należy je przełożyć w związku ze światowym kryzysem finansowym. Komentatorzy uważają jednak, że przyczyna jest bardziej prozaiczna: Tymoszenko nie chce odchodzić ze stanowiska premiera.
W tej sytuacji Juszczenko zwrócił się o pomoc do RBNiO. W poniedziałek postanowiła ona, że wybory powinny zostać opłacone z rezerwy budżetowej. Tymoszenko nie zgodziła się na to mówiąc, iż środki te służą wyłącznie walce z następstwami klęsk żywiołowych.
W czwartek stanowisko rządu uległo zmianie i zatwierdził on projekt ustawy o zmianach w budżecie, dzięki którym można będzie wydzielić środki na przedterminowe wybory. Ustawę tę powinna teraz poprzeć Rada Najwyższa.
Sytuacja z przywróceniem kompetencji rozwiązanego parlamentu nie jest dla Juszczenki nowa. Taki scenariusz był zastosowany ponad rok temu, gdy wcześniejszych wyborów nie chciała rządząca wtedy Partia Regionów Ukrainy byłego premiera Wiktora Janukowycza.
pap, keb