W Turcji rozpoczął się w proces 86 osób, oskarżonych o utworzenie grupy terrorystycznej mającej na celu obalenie siłą tureckiego rządu. Na liście oskarżonych znajdują się m.in. byli wojskowi i dziennikarze. Zdaniem opozycji spisek jest pretekstem do rozprawy ze stojącą na straży świeckości państwa armią
Proces rozpoczął się przed sądem w mieście Siliwri (70 km od Stambułu). Z 86 oskarżonych tylko 48 pozostaje w areszcie.
Osoby te zostały zatrzymane w ramach prowadzonego przez turecką prokuraturę śledztwa w sprawie grupy nacjonalistów, rzeczników utrzymania świeckiego charakteru państwa. W domu jednego z zatrzymanych w Stambule wojskowych znaleziono w ubiegłym roku skrzynię granatów ręcznych.
Zarzucono im tworzenie ugrupowania terrorystycznego o nazwie Ergenekon, kierowanie nim oraz dążenie do obalenia powiązanego z islamistami rządu Turcji. Lista zarzutów obejmuje też wspieranie ugrupowań terrorystycznych oraz posiadanie środków wybuchowych. Zdaniem oskarżycieli, Ergenekon planowała dokonanie serii zamachów, które miały sprowokować wojsko do przejęcia władzy.
Zdaniem analityków, proces może pogłębić i tak już zasadnicze rozdźwięki między władzami a armią. Rządząca obecnie w Turcji Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) wywodzi się z ideologii islamistycznej. Natomiast siły zbrojne i ich kadra dowódcza uważane są za strażników republikańskiego, sekularystycznego dziedzictwa twórcy współczesnego państwa tureckiego Kemala Atatuerka. Stąd też - pisze brytyjski portal BBC, komentując sprawę procesu - większość Turków traktuje rozpoczęty w poniedziałek proces jako ostatni etap trwającej od lat walki o władzę pomiędzy rządzącą AKP a świeckim nacjonalistycznym establishmentem.
BBC odnotowuje także, że spiskowcy zostali aresztowani na krótko przed decyzją sądu ws. delegalizacji AKP, oskarżonej o działania przeciwko świeckiemu charakterowi państwa. Zdaniem przeciwników rządu, termin zatrzymania 86 działaczy nie był przypadkowy. Część opozycji utrzymuje też, że Ergenekon faktycznie nie istnieje.
Osoby te zostały zatrzymane w ramach prowadzonego przez turecką prokuraturę śledztwa w sprawie grupy nacjonalistów, rzeczników utrzymania świeckiego charakteru państwa. W domu jednego z zatrzymanych w Stambule wojskowych znaleziono w ubiegłym roku skrzynię granatów ręcznych.
Zarzucono im tworzenie ugrupowania terrorystycznego o nazwie Ergenekon, kierowanie nim oraz dążenie do obalenia powiązanego z islamistami rządu Turcji. Lista zarzutów obejmuje też wspieranie ugrupowań terrorystycznych oraz posiadanie środków wybuchowych. Zdaniem oskarżycieli, Ergenekon planowała dokonanie serii zamachów, które miały sprowokować wojsko do przejęcia władzy.
Zdaniem analityków, proces może pogłębić i tak już zasadnicze rozdźwięki między władzami a armią. Rządząca obecnie w Turcji Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) wywodzi się z ideologii islamistycznej. Natomiast siły zbrojne i ich kadra dowódcza uważane są za strażników republikańskiego, sekularystycznego dziedzictwa twórcy współczesnego państwa tureckiego Kemala Atatuerka. Stąd też - pisze brytyjski portal BBC, komentując sprawę procesu - większość Turków traktuje rozpoczęty w poniedziałek proces jako ostatni etap trwającej od lat walki o władzę pomiędzy rządzącą AKP a świeckim nacjonalistycznym establishmentem.
BBC odnotowuje także, że spiskowcy zostali aresztowani na krótko przed decyzją sądu ws. delegalizacji AKP, oskarżonej o działania przeciwko świeckiemu charakterowi państwa. Zdaniem przeciwników rządu, termin zatrzymania 86 działaczy nie był przypadkowy. Część opozycji utrzymuje też, że Ergenekon faktycznie nie istnieje.