Poparcie Powella dla Obamy nie jest zaskoczeniem – generał uchodził za jednego z „gołębi" w rządzie Busha, o odmiennych poglądach na świat niż wiceprezydent Dick Cheney czy sekretarz obrony Donald Rumsfeld. Co prawda nie sprzeciwiał się otwarcie atakom na Afganistan i Irak, wykorzystując swój departament do zabiegów dyplomatycznych, mających zapewnić poparcie inwazjom, ale jak później wspominał, była to jedna z ciemniejszych kart w jego życiu. Izolacja Powella w administracji Busha doprowadziła w końcu do rezygnacji ze stanowiska pod koniec 2004 r. Od tego czasu stał się krytykiem wielu posunięć obecnego rządu, w tym stosowania trybunałów wojskowych do sądzenia osób podejrzewanych o terroryzm, czy opieszałości w reakcji na huragan Katrina.
Podstawowym powodem, dla którego Powell stanął po stronie Obamy jest według niego samego… Sarah Palin. Choć obaj kandydaci zasługują według generała na wyrazy najwyższego uznania, perspektywa zasiadania gubernator Alaski na wiceprezydenckim fotelu stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Powell głośno powiedział to, co jest wiadome już od kilku tygodni – Palin, mimo swojej urody i wdzięku, absolutnie nie jest w stanie w razie potrzeby zastąpić McCaina jako przywódca supermocarstwa. Kolejnym czynnikiem, który skłonił byłego sekretarza stanu do zdrady własnej partii, jest gospodarka, a konkretnie brak pomysłu McCaina, jak uleczyć jej obecne bolączki. Wreszcie Obama góruje nad kandydatem republikanów, jeśli chodzi o talenty dyplomatyczne. Wizja zmian, która jest atutem senatora z Illinois, może pomóc Ameryce w naprawieniu jej stosunków z resztą świata.Sztab McCaina oczywiście postarał się zbagatelizować wydarzenie, przypominając listę własnych speców od dyplomacji w rodzaju Henry’ego Kissingera, którzy zdecydowali się poprzeć kandydata republikanów. Pojawiły się także głosy, że Powell przeszedł na stronę Obamy wyłącznie z powodu jednego koloru skóry. Nie zmienia to faktu, że Partia Republikańska znalazła się w kłopotach, jeśli chodzi o utrzymanie wierności swojego liberalnego skrzydła. Mimo że McCain nie uchodzi za przedstawiciela partyjnego betonu, postawienie na Sarah Palin oraz niemożność zupełnego odcięcia się od spuścizny Busha, sprawia, że nawet on ma poważne kłopoty w walce o centrowy elektorat. Na dodatek Obama dzięki temu poparciu może skontrować argument mówiący o jego nieprzygotowaniu do prezydentury – skoro popiera go nawet czołowy dyplomata z przeciwnego obozu, to znaczy, że w polityce zagranicznej powinien sobie poradzić.